MB&Ofelia pisze:kotkins pisze:Ja bym tylko chciała ,żeby Cairo zrobiła test dłoni Mirusiowi....
Test
wielu dłoni...
Alllellluja!!!
Chyba po latach poszukiwań, wielkich zawodów i cierpień WRESZCIE znalazłam weterynarza.
Spełnia wszelkie kryteria: mądry jest, ma zaplecze , wie co robi (Dalia leczy u niego swoje koty , w tym leczyła i leczy z pnn), i SŁUCHA co się do niego mówi.
Zostanie zapewne nadwornym weterynarzem Kotkinsowa.
Nareszcie...
Ma jedną wadę- jest bardzo przystojny.
Ale trudno, jakoś będę z tym żyć...

Kotkisie, uważaj

Mi się kiedyś przyśniło, że się zaręczyłam z Ofelkowym wetem

(co ciekawe - on już jest żonaty!

)
Ja też mam męża jakby coś ,a on (weterynarz znaczy ,a nie mąż) to nie wiem co ma.
To taki typ faceta, który nic nie musi udowadniać . Osobiście najbardziej nie cierpię facetów , którzy muszą cały czas się spinać i pokazywać ,że są lepsi. Wiecie: jeżdżę tirem bo to największy samochód jaki jest dostępny, skaczę na bungee w Himalajach , latam na desce (do prasowania?) po Księżycu...i ciągle o tym opowiadam, bo trza mieć lansik!
A kobiety to są głupie i trzeba im współczuć.
No chyba ,że ładna dziunia , to wtedy trza zaliczyć.
Nie wiem swoją drogą skąd się biorą taki buce, kto TO wychowuje- matki, żony..?
W każdym razie znam z pięciu takich co NIC nie muszą udowadniać: mój Małż, TŻ Neigh, mój kolega ortopeda , ów przystojny weterynarz i może jeszcze ze dwóch.
Z racji posiadania licznej trzody potrzebuję mieć takiego weterynarza.
Znaczy nie spinającego się:)
Poza tym Dalia go rekomenduje , więc to chyba pewniak!
Mam już: niezłego chirurga (weterynarza), dentystę (też weta) i teraz internistę.
MB sugeruję zostanie żoną numer dwa.
Oraz zmianę religii.
Tylko co na to żona już zastana?