Cóż, co u nas.
Maja, Bunia i Tomasz na antybiotyku. Cała trójka na szczęście czuje się już dobrze.
Buni musimy jednak nadal kropić oczy, a Tomasza przeleczymy jeszcze trochę, póki co nie kicha.
Wstępnie planuje w poniedziałek zabieg usunięcia gwoździa i sterylizację Mai. Na tamtej łapce nie chodzi, czasem się troszkę podepsze, ale to by było na tyle... Jak miała gwóźdź to ładnie na niej stała, teraz nie chce. Ogólnie Maja ma dość klatki, widać, że chciałaby już w pełni biegać na nóżkach. Dziś zeszła z łóżka i się pod nim ukryła i nie dawała się złapać.
Domu na razie nie szukamy, zaczniemy jak dziewczyna już zacznie biegać, a rana po sterylizacji się zagoi.
Zdjęcia z dzisiejszego rana, po sesji właśnie dziewczyna oddaliła się pod łóżko





Zero telefonów w sprawie Buni, nie dzwonił nikt. Najnormalniej w świecie nikt... A jeszcze nie ma kociąt... zaraz sezon kociakowy się zacznie, to już sobie mogę pomarzyć o domku dla niej. Jest jeszcze mała nadzieja w jednej Pani która chciała Dudusię, ale też Pani ma psa i póki co nie odpisała mi jeszcze na emaila. Termin wypuszczenia Buni wstępnie to poniedziałek. W weekend jest akcja adopcyjna, na którą chciałabym wziąć Bunisławę. Nie robię sobie nadziei, nie mam szczęścia do akcji adopcyjnych.

Reszta ekipy w miarę ok. Jakoś nam te dni spokojnie przeleciały, w niedziele byliśmy jeszcze w Mikołowie, w Azylu dla dzikich zwierząt z gołębiami które nie wiem po co przetrzymywał sąsiad Dorobelli, jeden z gołębi został zabrany w ostatniej chwili bo Pan wybawca go przeziębił, a drugi miałby większą szansę na ewentualny powrót na wolność, gdyby od razu trafił do Pogotowia.
Podałyśmy się z ornitolożki amatorki

. I w sumie to prawda ja bardzo lubię ptaki, zwłaszcza gołębie, miałam kilka rannych przed kotami.
Tomasz i Fruzia


