Kiepsko jest...

We środę wieczorem po kolejnych badaniach została przeprowadzona kolejna operacja, bo stan zapalny nie dawał się opanować łagodniejszymi metodami...Sunia ma zapalenie otrzewnej, pan doktor obejrzał jamę brzuszną, przepłukał ją i założył dreny a potem zaordynował nowy antybiotyk i środki przeciwbólowe ... i kazał się uzbroić w cierpliwość
Wczoraj rano, po podaniu wody do picia pojawiły się wymioty. Na szczęście dały się szybko opanować po podaniu Torecanu w czopku. Cały wczorajszy dzień przebiegał pod znakiem podawania leków, kroplówek i monitorowania stanu. Popołudniu przestał działać wenflon (jakby jeszcze było mało

). Pani doktor w moim osiedlowym gabinecie miała kłopot z zamocowaniem kolejnego, psie żyłki nie chciały współpracować, bo trochę ostatnio zostały skłute...Ostatecznie wenflon założono na tylnej łapie - i jak na razie działa...
Wieczorem sunia dostała całą butlę glukozy, spokojnie zasnęła, a kiedy ja też już zasnęłam, wstała, poszła do kuchni, napiła się z kociego poidła stojącego na podłodze i porządnie nasiusiała tuż obok. Kto by przypuszczał, że się ucieszę z tego, że pies sika w domu?
Dziś rano byliśmy na kontroli, pan doktor zrobił kolejne usg (już straciłam rachubę, ile ich było), obejrzał psicę, i co? - i kazał uzbroić się w cierpliwość...Sunia nie chce pić (bo taką wodnistą mieszankę zrobiłam) Convalescence, czasem wypije trochę wody, pomimo podawania środków przeciwbólowych jest widocznie obolała, przez cały czas leży - trudno zachować spokój, kiedy się patrzy na takie cierpienie zwierzęcia...Ale się nie daję, przede wszystkim nie daję się żadnym złym myślom!
Dziękuję za całe wsparcie - finansowe, rzeczowe i emocjonalne które dostałyśmy obie od Jokota
Zdaję sobie sprawę, że cały proces leczenia suni pochłonął już takie środki, że nie będę się w stanie za to nigdy należycie odwdzięczyć...Wiem, że to leczenie zabiera środki potrzebne na pomoc kotom, ale cieszę się, że sunia dostała od losu tę szansę i zrobię wszystko, żeby tę szansę właściwie wykorzystać!
Proszę Was zatem o ciepłe myśli, a tych, którzy mogą, także o grosik na Jokota...
W całym tym poście ani razu nie użyłam imienia suni - i zrobiłam to celowo! Oficjalnie ogłaszam, że psica nie nazywa się już Awaria - i żeby się śpiewająco leczyła, od teraz jest zwana
Arią 
, no chyba, że ktoś podpowie mi lepsze nowe i fartowne imię...