» Śro mar 12, 2014 10:41
Re: Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo cze
Ja mam doświadczenie z kocurkiem 7 letnim jedynakiem dotychczas nieakceptujący innych kotów, zdaniem niektórych wprowadziłam go na głęboką wodę przyprowadzając do domu 2 miesięcznego Pusia. Pusio to jednak bardzo towarzyski kotek ze wszystkimi się dogaduje i właściwie od pierwszego dnia zaczął się dogadywać z Diabełkiem, ten co prawda miał jeszcze jakieś humorki, ale dzisiaj jest w Pusiu zakochany. Zdecydowałam się na jeszcze jednego kotka, Alberta, ale międzyczasie trafił do mnie Kajtek, około 4 letni kocurek, któremu groziła ulica po wypadku. Kajtek spędził kilka lat na ulicy, był wychudzony, bał się innych kotów, był do nich nastawiony agresywnie. Pierwsze dni Kajtek spędził w łazience, odizolowany od innych kotów, nie wypuściłam go na pokój tak jak Pusia tylko za radami na forum zrobiłam mu posłanie w łazience, by zarówno jak i on jak i pozostałe koty się z nim oswoiły. Pusio był zafascynowany nowym kotkiem, mimo, że ten na niego prychał, Diabełek jednak nie był zadowolony. Trudno było się im dogadać, ale wspólne zabawy, przybliżanie misek przy jedzeniu, odnoszenie się do nich bardzo przyjaźnie zaowocowało poprawą. Z perspektywy czasu widzę jak ważne jest dbanie o rezydenta, tzn. wbrew pozorom ważne jest moim zdaniem nie tyle dostosowywanie "nowego" do otoczenia, ponieważ on sam się w tym odnajdzie ile dbanie o rezydenta, gdzieś na forum pisze też o tym, że w trakcie dokocenia trzeba szczególną troską otoczyć rezydenta, aby nie poczuł się odrzucony. Ja miałam epizod z Diabełkiem, kiedy po przyjściu Kajtka wpadł w depresję, ale wyprowadziłam go z tego poświęcając mu dużo uwagi i stosując się do porad na forum typu " rezydent jeść dostaje jako pierwszy"
Kilka dni przed nagłą śmiercią Kajtka, a prawie trzy miesiące po jego przybyciu, on i Diabełek spali już obok siebie. Pewnie gdyby oswojenie postępowało mogłabym przyjąć do tej trójki Alberta. To był naprawdę ogromny postęp, biorąc pod uwagę, że wcześniej nie potrafili obok siebie przejść bez emocji i może nie bójek (kiedy koty wszczynają bójkę to już ostateczność) ale prychania na siebie i podnoszenia łapek.
Po śmierci Kajtka, ponieważ wcześniej już zobowiązałam się utrzymywać Alberta i zależało mi na nim, przyjęłam go do domu, Albert także jest dorosłym kocurkiem, ma około 3 lat i ustępuje jeżeli chodzi o Diabełka, dlatego też dogadali się, z Pusiem natomiast tworzą nierozłączną parę. Jeden za drugim wskoczyłby w ogień.
Też na forum chyba wyczytałam, że trudniej jest oswoić dorosłego kota z dorosłym niż dorosłego z maluchem. Po moich doświadczeniach mogę powiedzieć, że wiele zależy od charakteru kotów, ale też ogromna część pracy z oswojeniem spoczywa na człowieku. Można powiedzieć, że udało mi się pogodzić dwa agresywne w stosunku do siebie kocury, teraz wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, ale było warto. Tym trudniej było mi pożegnać się z Kajtkiem. Możliwe, że dziś miałabym 4 koty.