Dziś kot wygląda jak cień siebie, uszy rozdrapane do krwi, nauczył się je drapać przez kołnierz, same skrzepy i spuchnięte czarne uszy wymazane fioletem. Ruchliwy biały kot, który kochał siedzieć na kolanach, przytulać się i już na odległość mruczał jak traktor stał się ospałym, obolałym wraczkiem, który ciągle siedzi na balkonie lub pod szafą jak sparaliżowany i nie pozwala się dotknąć. Jeździmy z nim do weta przynajmniej raz w tygodniu, weterynarzowi i nam kończą się pomysły i nie wiemy co robić. Niestety nie mam zbyt dużo pieniędzy i nie stać mnie na zrobienie mu kompleksowych badań. Po osatniej wizycie nieuchronnie zakrada się myśl o skruceniu mu jego cierpień skoro nie potrafimy mu pomóc.
Bardzo chciałabym go uratować więc zwracam się z gorącą prośbo do Was. Może macie jakieś pomysły co mu może być, jak mu pomóc? Proszę
Kilka zdjęć jak to teraz wygląda:









