Zły dzień mam dziś. Wczorajsza euforia minęła.
Skóra już jest prawie ok, wczoraj namoczyłam łapsko w misce z mydlanką z szarego mydła, tak na pół godz, i ścierałam ostrą stroną gąbki do naczyń. Potem oliwka bambino i i git.
Ale dziś ręka jest strasznie spuchnięta, wierzch dłoni jak balon, nadgarstek jak piłka, palców - zwłaszcza małego i serdecznego - nie mogę ani wyprostować, ani zgiąć.
Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że to od razu nie będzie
nówka-nierdzewka, ale nie myślałam, że będzie aż tak. Owszem - pomyłam dziś trochę naczyń, pokroiłam kotom troszkę mięsa, ale większość czynności nadal wykonuję lewą.. Myszki dziś prawą też nie obsłużę, długopisu ani widelca nie utrzymam. Aparatu - mimo , że malutki i leciutki - też nie.
Jednym słowem - dół jak Wielki Kanion
Zdjęcia cierpliwie czekają....