
Ale już wstałam - wewnętrzny budzik zadziałał prawidłowo- obudziłam się o 00.02, bo o północy psica powinna była dostać pierwszą dawkę antybiotyku...Nawet poszło, przez wenflon...Na razie nie założyłam jej jeszcze kubraczka, ale już zaczęła się interesować brzuszkiem - więc za chwilę trzeba będzie ją trochę pomęczyć...
Kiedy przyjechaliśmy wieczorem do Boliłapki, Awaria była już przytomna. Obolała i oszołomiona, ale wyszła do nas o własnych siłach. Zawodziła przez dłuższy czas, w lecznicy i potem, w drodze, ale sama weszła do samochodu, a w drodze nie chciała się położyć - całą drogę przejechała na stojąco.
Po wejściu do mieszkania stanęła na środku pokoju i nie chciała się dalej ruszyć - więc przeniosłam jej legowisko do tego miejsca, w którym stała - po chwili uznała, że tak jest ok i się ułożyła...Stopniowo zaczęła się uspokajać, coraz mniej zawodziła. Gdzieś tak koło 10-tej położyłam się na chwilę koło niej na podłodze, żeby ją uspokoić...Uspokoiła się i usnęła, ale po chwili ja też

Rano wizyta kontrolna, a przedtem spróbuję podać Awarii pierwszą porcję jedzenia - zobaczymy, jak pójdzie...
Piotrze, ogromnie Ci dziękuję za pomoc i wsparcie!

