Mała1 pisze:ufffffffff, ze testy dobre

No, ale u mnie jeszcze jedno totalne zaskoczenie. Nie pisałam tutaj, bo to mój rezydent, ale dzisiaj zwieźliśmy też mojego Józka do weta. Oczywiście dlatego, że znowu ma megasmarkanie, on nigdy nie przestaje glucić, ale są mniejsze i większe okresy. Nieraz z tym gorszym radzi sobie sam, ale teraz trwa to już 2 tygodnie i nie szło wytrzymać, bo straszna ropa z katerem z niego idzie.
Umówiliśmy się z wetem, że przyjedziemy, zrobimy wyniki, oczywiście testy i zapodamy mu ten nowy antbiotyk - veraflox, bo sporo o nim jest dobrych opinii jeśli chodzi o kocie gluty. Józka trza było spacyfikować, bo nie dał sobie nawet łapki ogolić, on już tyle przeszedł w związku z tym katarem, że tak reaguje. Więc zostawił go Paweł u weta i mieliśmy go pod wieczór odebrać. Zanim po Majkę wyjechaliśmy - telefon do weta czy można go odebrać i totalny szok. Józek ma oba testy ujemne
Ja byłam pewna na 99,99%, że mu białaczka wyjdzie i na 70% że jeszcze może fiv, a tutaj nic. Kazałam wetowi sprawdzić ważność i prawidłowość testu aż i czy się nie pomylił

Nie wiem jak to jest, bo to jest kot, który bardzo często ma obniżoną temperaturę, bo ciągle jest zaglucony. Inne wyniki wyszły mu też dobre oprócz leukocytów, których ma ponad 37 tysięcy, przy normie 16 tysięcy. No ale coś musi mieć z glutów.
Jestem teraz tak skołowana, że sama nie wiem co mam myśleć, bo Józek jest kotem, który nie tylko wyjada po innych kotach, ale też nie raz myli się z Rudolfem, albo dostał od Felixa(*) "po ryju" do krwi. Więc niejako bardzie jest narażony na kontakt z wirusem. Wiem, że się zdarzają koty, które zwalczają wirusa, ale przy osłabionym Józku to aż nieprawdopodobne.