Życzymy Wszystkim Wszystkiego Najpersiejszego...!
Świętujemy na całego i z przytupem: rano Amelce wreszcie udało się wyciągnąć pojemnik na fusy z naszego ekspresu - łatwo nie było, ale już kilka razy widziałam jak tam walczy, aleśmy ją zganiali...fusy wywaliła, następnie w nie wlazła a potem- dokonawszy dzieła zniszczenia-
se poszła...Potem przyszedł Laluś i się uwalił w te fusy.
Że Leoś tylko w nie usiadł swoim sporawym tyłeczkiem to mnie dziwi bardzo- fakt ten przypisuję lekkiej wilgotności fusów albowiem zwykle Leoś się kładzie na blacie i rozkosznie rozciąga.
Kiedy wstaliśmy z Małżem tośmy się uciszyli:)
Ja wyczesywałam fusy z futer a Małż zbierał je po kuchni.
Na koniec załadowaliśmy tę szufladę na fusy, już umytą do ekspresu.
I właśnie wtedy przybiegła Amelka i ją znowu wyciągnęła-
ja umijem i bendem to robjała!Małż ustawił ekspres tak ,że nie ma do niej dostępu, ale za to z drugiej jest podobna- gdzie wlewa się wodę.
Znając upodobanie Amki do sportów wodnych to jeśli ją odkryje...ojojoj...będzie się działo!
Pamiętam jak gwałtownie się skończyły moskitiery na rzepy w Kotkinsowie- Amelia odkryła ,że te rzepy się otwiera. Czyniła to z lubością tak co 15 sekund biegając jak szalona między oknami we wszystkich pokojach.
No bo ona jak już się czegoś złego nauczy to kultywuje to z wielkim pietyzmem...
Kocham to obłąkane stworzenie, ale muszę sobie to często powtarzać..taaa...
A Lal odmówił stanowczo współpracy w wyczesywaniu kupra: walił łapą jak szalony.
Na szczęście Lal od lutego (nie wiem czemu?) wali wyłącznie łapą nieuzbrojoną.
Pacyfista??
