O! Witajcie...a jak się miewa Zmiotka-Kotka?
Jak szanowne zdrówko?
Bardzo byśmy prosiły o zdjęcia Zmioci i Macieja.
Bo wiesz, nic nas tak nie cieszy jak widok szczęśliwych kotów w ich domach...zwłaszcza jeśli same się nico przyczyniłyśmy do tego szczęścia...
To co, wkleisz?
A psiurowi Zosik życzymy wszystkiego napsiejszego i żeby TO był już jego dom.
Biorąc pod uwagę ,że u Najszczęśliwszej źle się dzieje przez jego psio-obecność...
Idę czytać, jak zwykle weekend minął zbyt szybko...
Ale (nie wiem, czy wiecie?) - po tym weekendzie Maurycy ma "widoki" adopcyjne.
Miłe i poważne:)
W tym tygodniu czeka nas wyprawa z Lalem i Ramonem do dentysty na zbieg.
Przy okazji powiem ,że Lal zrobił się tłusty i daje całować brzuszek oraz wąchać stópki:)
Po przybyciu do Kotkinsowa nie wolno było dotknąć łapek, zaś przewrotka do góry kołami nie wchodziła w grę- było fufanie, bicie i nawet gryzienie.
Teraz Lal przystosował się do panujących trendów i jest bardzo grzecznym stworzeniem.
Bystrzaczek taki...nauczył się ,że rano koty są myte w łazience, więc staje w kolejeczce wraz z Leosiem i Fio...Amka w tym czasie układa się na drugi boczek w naszym łóżku, przytulona do jamnika.
Wczoraj jamnik znowu pogonił ją z warknięciem , chciała wejść między niego a miskę.
Ona ma jakiś poważny deficyt...ale nauczyła się jednego: Amelka nas
kofa zapamiętale.
Mnie głównie w nocy , wskakując z impetem na mnie o 3.30...zaś Małża w sposób bardziej cywilizowany- sypia na jego kolanach w dzień.
Czyli jak chce , to potrafi.
Widać nie chce.
Moje życie poniedziałkowo- wtorkowe nie jest łatwe.
W środę łapię oddech a potem straszny czwartek i jeszcze gorszy piątek.
Ech, jakże mi żal ,że weekend się kończy...