No i zrobiły się zaległości w wątku...
W piątek wieczorem Piotr wpadł na pomysł, żeby wykorzystać cieczkę Awarii w szczytnym celu - i w sobotę przed południem wybraliśmy się do Wawra na poszukiwanie zaginionego Borysa...Spodziewałam się większej grupy poszukiwawczej - ostatecznie była nas czwórka z dwoma psami. Wybrałam
odcinek leśny, do mnie i Awarii dołączyła Pchełeczka - dzięki za miłe towarzystwo!
Złaziłyśmy się po tym lesie, w którym ciągle było sporo śniegu, potem przeszłyśmy przy torach pomiędzy górami kruszyw, gdzie było i błoto i kałuże - Awaria ubrudziła sobie całe
podwozie. Po jakiś trzech godzinach miała dość - zaczęła popiskiwać i się kręcić...Bałam się, żeby się nie przeziębiła, więc poprosiłam Piotra o transport powrotny. Nie pomyślałam o tym, żeby zawczasu zaopatrzyć się w szampon dla psów - więc tylko opłukałam psicę pod prysznicem. Nie było źle, niezbyt jej się podobało to lanie wody, ale wytrzymała, a potem cierpliwie czekała przy wycieraniu ręcznikiem...W rezultacie kiedy w końcu się otrzepała jak należy - na środku pokoju - nie była bardzo mokra
Psica przespała po tej wyprawie ładnych parę godzin zawinięta w kocyk
Późnym popołudniem zażyczyła sobie spacerku - i wtedy nawywijała...

Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo jak, tuż pod moim nosem- nagle coś złapała w zęby i zjadła, zanim zdążyłam zareagować...
Od niedzieli nie miała apetytu -ale nie od razu to skojarzyłam - myślałam raczej, że odchorowuje wycieczkę...Potem pojawiły się wymioty -ale te były podobne do kocich,
kłaczkowych ...Poza tym psica czuła się dobrze, nie była osowiała. Wczoraj qupal był luźniejszy niż zwykle, a potem Awaria się znacznie ożywiła. Myślałam, że już po wszystkim, więc wieczorem dałam jej trochę wędzonej ryby, o którą bardzo się dopraszała

Zjadła z apetytem, a potem dużo piła - nawet się z tego ucieszyłam...
Że jeszcze ze mną nie skończyła, pokazała dobitnie dziś rano, kiedy uwalała mi wymiotami całe łóżko

Mimo to pies upominał się o jedzenie - dałam jej troszeczkę gotowanego kurczaka z makaronem i marchewką - zjadła z apetytem...A potem zwróciła...
Zadzwoniłam po poradę do Boliłapki - kazali przede wszystkim nie panikować

, a poza tym zrobić psu 24-godzinną głodówkę i zobaczyć co się będzie działo...
Awaria całkiem dobrze zniosła to przegłodzenie, sporo piła, a na wieczornym spacerze zwróciła wreszcie to, co jej zaległo na żołądku - niedopałek papierosa!
Ulżyło mi, ale sklęłam straszliwie tę psią skłonność do pożerania co najmniej dziwnych rzeczy...
Przez cały wieczór dosłownie nosiłam koty na rękach w podzięce za to, że nie wywijają takich numerów - KOTY RZĄDZĄ!
