jeden strasznie wyluzowany i odstresowany dzięki obróżce kotek, pogryzł mnie o poranku
bo ściągnęłam go z biurka, z którego oglądał sobie świat, tyłkiem spychając komputer, który stoi na brzeżku
bardzo się wyluzował, bardzo
teraz śpi, bo się zmęczył
gryzieniem i sikaniem
dwa razy samodzielnie oddał 10 ml, to chyba mógł być wykończony, nie?
jedna kocia dziewczynka natomiast odkryła, że wprawdzie nie da się ugryźć strumyczka, ale można spróbować go wypić i wtedy na pewno będzie się zwycięzcą
żebyż tak się to udzieliło dużemu futrzakowi
ale on jest takim uparciuchem i strachajłem, że nie wiem ile lat minie, zanim załapie
w każdym razie decyzja o zakupie drinkwella przesunęły się z 0% na 50% na tak
A jeśli chodzi o Lokiego i fontannę, to wczoraj o północy turlałam się ze śmiechu
wyłączyłam ustrojstwo na noc, bo skoro i tak nikt nie pije z niego, to po co ma ciurkać po próżnicy
Wchodzę w którymś momencie do kuchni, a Loki siedzi w bezpiecznej odległości od poidła i bacznie mu się przygląda
srawdza pod różnymi kątami i generalnie robi wrażenie, że czegoś pilnuje
podchodzę bliżej i okazuje się, że on wpatruje się w ten dziubek z którego ciurkała woda (a teraz nie ciurka)
siadłam obok i patrzę co będzie dalej
Loki ośmielony moim towarzystwem, ostrożnie wyciągnął łapkę i szybciutko dotknął takiej wysepki, na którą wcześniej spadała woda
przyjrzał się podejrzliwie dzióbkowi - woda nie popłynęła
popatrzył na mnie i znów wyciągnął łąpkę i znów sprawdził, czy strumyczek nie tryśnie
nic
no to zbliżył się ostrożnie i powąchał wysepkę, ale szybko się odsunął, bo a nuż woda go zaatakuje?
potem powąchał raz jeszcze i zamoczył wąsy, co go tylko upewniło, że poidło jest podstępne i ufać mu nie można
jeszcze tylko "schował" się za obramowaniem miski i łypał jednym okiem na dzióbek, czy woda nie poleci, jak on będzie schowany, aż w końcu uznał, że ustrojstwo zdechło, jest nieszkodliwe, więc on może odejść
takie to historie dzieją się w domu wariatów
bo gdzieś dziać się muszą