Doooobrze wszystko. Trochę jestem zajęta i nie miałam czasu opisać naszą kocio-ludzką rzeczywistość.
Ale coś się wydarzyło. Pimpek zwiał
No niestety, stało się. Wiemy oboje z TŻ, że kiedy otwieramy drzwi, trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo Pimpek ma zdecydowanie charakter wycieczkowicza.
W sobotę mój TŻ wracał z suszarni i jakoś tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że Pimpek przemknął się między jego nogami, mimo że TŻ szedł jak gejsza i jeszcze wolne miejsca miską zasłaniał. Nie zauważył. Po paru minutach zorientowaliśmy się, że kota niet. Wyleciałam na korytarz, na półpiętro, a tam siedzi kupka nieszczęścia z oczami jak talerze.... pod suszarnią, gdzie TŻ przed chwilą był. Kiedy go dorwałam, myślałam, że załasi się na śmierć. Mamy nauczkę. Teraz wychodząc i wchodząc, mimo że naprawdę bardzo dotąd uważaliśmy, za każdym razem sprawdzamy, czy kot jest albo w domu, albo się gdzieś w korytarzu nie plącze. Strachu się też najedliśmy.
Stosunki kocio-kocie są ekstra. Z przyjemnością zauważamy, że w 7 przypadkach na 10 gonitwę i zabawę inicjuje Pimpek, ale Maniek pozostałe 3 razy! Szczególnie, tak jak dziś, najvardziej kotom odpowiada pora między 5 a 6 rano. Mój TŻ, który wtedy wstaje do pracy, złorzeczy stadu, że będzie się musiało lada moment tłumaczyć policji. Rzeczywiście. Wymysliłam, że jesli sąsiedzi na dole się wkurzą i wezwą siły, każde z nas weźmie po kocie i przedstawi funkcjonariuszom. Niech je zmuszą do zeznań.
