Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Zamarzam
Bez prądu i ogrzewania. Bez możliwości zagotowania sobie herbaty. Aż trudno uwierzyć, że ktoś mieszka tak w centrum Zakopanego.
a zewnątrz kilkanaście stopni mrozu, w środku niewiele więcej. Gdy człowiek chuchnie, w pokoju unosi się para. Pani Renata zajmuje mieszkanie na parterze rudery przy Chramcówkach 29. Aż trudno uwierzyć, że tak może wyglądać budynek komunalny. Mieszka tu 11 rodzin. Bez prądu pani Renata i jeszcze jedna rodzina.
Kobieta mieszka z 2 psami i 5 kotami. Wąska kuchenka, mały, zagracony pokój. Okna zabite gwoździami. Łazienka na korytarzu, ale trudno z niej korzystać. Bo jak się rozebrać i umyć przy minusowej temperaturze. W sierpniu pani Renacie wyłączyli prąd. Nie była w stanie uregulować zaległych rachunków. Twierdzi, że ktoś podpinał się do jej licznika, dlatego miesięcznie miała do zapłaty 360 zł. - Skąd wziąć takie pieniądze? pyta retorycznie.
Poprzedniej zimy ogrzewała piecykiem elektrycznym, innego ogrzewania w budynku nie ma. Odkąd nie ma prądu, marznie. Urzędnicy z TBSzlitowali się nad nią i załatwili jej kozę. Ale do kozy, żeby grzała, trzeba jeszcze coś włożyć. A pani Renata nie ma. Więc chodzi do pobliskiego sklepu po kartony i nimi pali.
- Za 120 zł w spółdzielni można kupić 2 worki węgla i 3 drewna. Starczy na półtora tygodnia - wylicza. - Ale dopóki nie dostanę emerytury, nie mam za co kupić.
Herbaty na kozie nie da się już zagrzać, kobieta zachodzi więc czasem do sąsiadki, by zagrzać się i napić czegoś ciepłego. Co drugi dzień chodzi na obiady do baru Grota, połówkę posiłku dziennie w barze finansuje jej Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. - Wolę zjeść co drugi dzień porządny obiad, niż codziennie trochę. Jak nie idę do Groty, robię sobie jakąś kanapkę - opowiada. W przyszły piątek, jak dostanie emeryturę, kupi sobie worek węgla. Musi jeszcze przetrwać. Może wcześniej dostanie pieniądze z MOPS-u, gdzie złożyła wniosek o dofinansowanie opału. Komisja już była. Na razie musi wystarczyć ubieranie się na cebulkę.
Życie po wypadku
Pani Renata ma 66 lat, ale po wypadku nie jest już taka sprawna. Ma problemy z równowagą, doskwiera jej nadciśnienie. Musi brać kosztowne leki.
W październiku 2005 r. potrącił ją autobus wycieczkowy z Zielonej Góry, wyjeżdżający spod domu wczasowego Gerlach. - Stałam na chodniku, cofał i nie zauważył mnie. Walnął i film mi się urwał. Obudziłam się w szpitalu - opowiada. Twierdzi, że w jej karcie informacyjnej ze szpitala są nieprawdziwe dane, bo nie ma w niej śladu o wypadku. Jest informacja, że zgłosiła się z urazem głowy. - A mnie tam przywieziono nieprzytomną, jak się zgłosiłam? - pyta. Kierowca z Zielonej Góry przyznał się do winy. Twierdzi, że dla niego cała sprawa skończyła się jakąś grzywną. Ona straciła zdrowie. - Starałam się w sądzie o odszkodowanie, występowałam o 30 tys. zł, a dostałam 3 tys. zł - mówi. - Podejrzewano, że mogę mieć krwiaka, robiłam tomografię. Kazali przychodzić na badania systematycznie - opowiada.
Jej emerytura wynosi 705 zł, ale ponad 200 zł z tego bierze komornik. Jest więc stałym bywalcem opieki społecznej. Według przepisów nie kwalifikuje się do otrzymania zasiłku okresowego, ale zakopiański MOPS systematycznie przyznaje jej zasiłki celowe - a to na opał, a to na leki.
Ogień w kozie wygaszony, bo kartony szybko się palą. Nieprzyjemny zapach kociego moczu. Pani Renata krząta się po pokoju bacznie obserwowana przez swoich czworonożnych współlokatorów. - Z łazienki nie korzystam, biorę miednicę do pokoju, kładę na kozę i tak się myję - opowiada. - A w nocy przykrywam się kołdrami, dwoma kurtkami, a resztę grzeją mnie koty i psy. Najgorzej rano wyjść spod kołdry na tę zimnicę - mówi.
O koty i psy dba towarzystwo opieki nad zwierzętami, więc nie głodują. - Mają lepiej niż ja - uśmiecha się.
- Kiedyś było inaczej. Żyłam normalnie, pracowałam. Mąż nigdy nie garnął się do pracy, wszystko zawsze było na mojej głowie, ale wiązałam koniec z końcem. Nie przypuszczałam, że kiedyś tak będę żyć - ścisza głos. I prosi, żeby nie robić jej zdjęć i nie podawać nazwiska. Żeby ci, którzy znali ją kiedyś, z którymi pracowała, nie rozpoznali jej.
- Od dzieci nie mam żadnej pomocy - mówi. - Nie wiem, gdzie jest teraz córka. Syn mieszka na Olczy. Ma samochód, rodzinę, troje dzieci, ale rzadko mnie odwiedza. Raz dał mi 50 zł, raz przywiózł worek węgla. I tyle - wymienia. - I na Wigilię zaprosił - dodaje po chwili.
- Może powinnam walczyć o alimenty od nich. Ale jak tak? -pyta retorycznie.
Zawsze za mało
Michał Halaczek z wydziału gospodarki mieszkaniowej w zakopiańskim urzędzie bezradnie rozkłada ręce. Zna sytuację pani Renaty. - Budynek przy Chramcówkach 29 nadaje się do rozbiórki, nie ma sensu go już remontować. Ale żeby go wyburzyć, trzeba mieć miejsce dla lokatorów, a nie mamy żadnych wolnych mieszkań - tłumaczy. Na liście oczekujących na mieszkania komunalne jest w Zakopanem kolejnych 140 osób.
- W takim stanie jest większość naszego zasobu. Mamy 45 budynków, a rocznie stać nas na remont jednego - wyjaśnia. - Pani Renata ma wyłączony prąd, ale powinna starać się w zakładzie energetycznym o licznik przedpłatowy. W trybie szybkim załatwiliśmy jej ten grzewczy piec, więcej nie mogliśmy nic zrobić - tłumaczy.
Zofia Kułach-Maślany, szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Zakopanem, również jest bezradna. - Pani Renata co miesiąc dostaje od nas jakąś zapomogę celową - informuje. Teraz czeka na wniosek o dotacje na węgiel. Zna trudną sytuację pani Renaty. Takich osób w Zakopanem jest więcej i zawsze pomoc jest za mała.
- Obowiązują nas procedury. Pani Renata złożyła wniosek, nasz pracownik musiał zrobić wywiad. Pieniądze dostaniemy ok. 20 stycznia i wtedy będziemy mogli je rozdysponować - tłumaczy.
Zakopiański MOPS ma pod opieką rocznie ok. 900 osób. Tylko na zasiłki celowe miasto przeznacza 265 tys. zł. Pieniądze te przeznaczane są na zakup opału, leków, żywności, ubrań, na drobne remonty.
ttonz pisze:cyt: Może trzeba tej pani przypomnieć ,że siedzi tam nie dla ozdoby tylko w konkretnym celu, bierze chyba za coś kasę
Odpowiadam, ze nikt z nas z TTOnZ nie bierze kasy - pracujemy SPOLECZNIE i warto to tez uszanować!
A co do tej pani - włascicielki kotów z Chramcówek, to od 2009 roku otrzymuje ona od nas karmę dla kotow i dwoch psów, zna telefony do naszych kolezanek i gdy karmy jej brakowało to sie kontaktowała.
Nie zgłaszała, ze ma chore zwierzeta.
PS. Zalogowalam sie jednorazowo, zeby odpowiedziec w imieniu TTOnZ. Źyczę forumowiczom nie kierować sie wyłacznie emocjami a bardziej słuchać głosu rozsądku.
Użytkownicy przeglądający ten dział: dran i 126 gości