ASK@ pisze:Agneska pisze:Nie rozumiecie ludzi, nic a nic.

Nie. Ja
tempa blondynka jestem o małym rozumku.
Jedno stwierdzenie zablokowało wpisy. Ale o tępocie mojej była mowa. Tylko i wyłącznie. Bo ja grzeszę brakiem rozumku i zrozumienia przez to. A wczorajszy telefon przed północą deczko mnie z rytmu wytrącił. Odebrałam bo TZ i Danka poza domem. Strącając z siebie Chipa , budząc Dropsa i denerwując swoim rzutem Myszkę co mi na nogach leżała szukałam pod podusią komórki co dyrdała i dyrdała...Ledwo wydusiłam
hallo I słyszę raźne i rześkie
Tami czy jest aktualna? Jeśli tak to kiedy do (chyba) Rzeszowa ją przywiozę.
Jak się wyśpię?
Wytrącona lekko ze snu ciężko zasypiałam i rankiem obudziłam się o kilkanaście minut później. Koty już stały. Koty już jękiem mnie przywitały buntując się ku moim krokom do ludzkiej kuwety najpierw. Kuchnia wszak ważniejsza. Podciągając za luźna piżamkę ,plącząc stopkami gołymi dowlekłam się do kuchni w asyście pomruków głodowych. Będąc w mało fajnym humorze od dziś

wprowadziłam dyscyplinę nie wyciągania mi żarcia spod noża. Nie wtykania wielu głów pod nóż. Nie wypinania licznych tyłków ku niebu . A przede wszystkim zakaz wskakiwania na blat. Głodne były to poszły na taki układ.Dzięki tym żelaznym

rozporządzeniom wyrobiłam się z paskowaniem i parzeniem wątróbki, drobniusim krojeniem, krojeniem nerek, parzeniem nerek, drobieniu ostatniego kawałka mięska obiadowego Pikusiowi (TZ był

) ... Porozkładałam do misek, zestawiłam zbiorczo i błogi stan mlaskania zbiorowego nastał. Mogłam za dzikunowe żarcie się zabrać i wyjść w miarę szybko.
Naładowana cały czas adrenaliną, po powrocie jeszcze całą chatę umyłam do wysokości lamperii, wstawiłam narzuty i zasłony do prania, zapakowałam zlew brudami dzikunowymi zostawiając ich mycie na potem (czytaj :dla Janusza) zmoczyłam ciałko po prysznicem, doprowadziłam się do świetności jako takiej i tylko na TZ czekałam by zastrzyk Tami zrobić. Dałąm ostatnie instrukcje typu: dane wsie kropelki, wysadź (do kuwety) Gutka przed snem, Pikusiowe jedzenie zamelinowane jest w szafce... Pogalopowałam do pracy i jestem...wypompowana.