Na tym wydarzeniu "taki mamy klimat" wrzucili też linka do innego wydarzenia i dopiero mi się rozjaśniło - Kocia Dolina przeprowadzała interwencję w mieszkaniu starszej pani, ponad 30 kotów-miziaków w strasznym stanie tam było. Nawet tu na miau był wątek...
Też pamiętam, że jak po grudzie im szło szukanie domów, ale tlumaczyli, że mają mało kasy, przez co koty nie do końca obrobione weterynaryjnie i ludzie nie chcą adoptować...
To chyba powszechny problem - nie ogarniać tego, co się ma, brać następne. Z jednej strony jak tu przejść obojętnie, z drugiej - tu bardzo dużo kotów do adopcji się zasiedziało podejrzanie długo

O ile rozumiem, że mioty maluchów zgarnięte na wiosnę siedzą długo (bo w lato nikt nie chce adoptować albo adopcji jest za mało w stosunku do ilości przybywających kotów) i jakoś dopiero koło grudnia ludziom się przypomina, że chcą kociaka... ale że normalny kot z takim charakterem tyle czekał? To naprawdę trzeba mieć złą wolę.
No i pojawił się motyw sklepu zoologicznego, który prowadzi ta szefowa fundacji. I różne dywagacje, skąd brano karmę i za jaką cenę, ale konkretów brak.