A najlepsze po ciężkim dniu to wtulić się w puszystego i mruczącego kocuraI ja tak mam.
To terapia dostępna wszystkim, ale przyjmowana tylko przez kochających. One/oni wymruczają choroby, zmęczenie, stresy. Biorą je na siebie - dlatego tak szybko odchodzą...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Maru też ma miarkę. Od 0 do przelania. Dwa dni wstecz się przepełnił i zanim zdążyłem posprzątać, zeżarł własnego pawiia. Byłem w szoku. Jaki on kiedyś musiał chodzić głodny!!!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
30g to raczej malo na dorosłego kota. One się przyzwyczajają do rodzaju karmy i potem innej nie chcą.
U mnie Albert nie tknie np. wędlin i innego "ludzkiego" jedzenia (no, chyba żeby sałatka z fetą i oliwkami) - po prostu nie zna i jadł nie będzie.
Za to Odiś asystuje pilnie przy gotowaniu obiadu i lubi coś dyskretnie porwać. Choćby marchew z rosołu. Masło też wyliże, owszem. Kradnie "Brie" z lodówki.
Marutek jest klasą sam w sobie - wszystko, byle dużo. Trzeba go stopować, bo nie ma umiaru. Zjadłby buty, byle w dobrym kolorze... Przemiły kocio.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spróbujcie Maku zmieniać menu. Małymi porcjami - może coś mu podpasuje. Najlepiej takie śmierdzące - "Sheba" i "Winston" mają małe tacki z rybą - śmierdzą pod niebiosa!
Moje futerka dostają teraz "Animondę" , w której jest 70% mięsa i szału nie ma, a "Whiskasa" z trocin to by jadły.
I traf tu za kotem...