Jestem już w domu to i mogę napisać więcej, emocje spokojniejsze...
Aniu podziwiam Cię za to co robisz każdego dnia. Podziwiam Cię za poświęcenie dla Jasia.
Mimo małych środków finansowych i problemów zdrowotnych dajesz cała siebie, całe swoje serce w opiekę nad kotkami.
Nie smuć się, wiem, że boli ale nie smuć to nic nie da. Życia nie wróci.
Wszyscy tu wierzyliśmy w lepsze życie dla Jasia, udało mu się dać kilka cudownych miesięcy. Za które na pewno jest Ci wdzięczny. Na pewno patrzy na Ciebie z góry. Na swoją Kochaną Dużą, która tak dbała o niego
Smutne, bo żaden wet nie zdołał mu pomóc. Pewnie nigdy nie dowiemy się co go zżerało od środka, bo na pewno coś zżerało to małe ciałko.
Wierzę w TM, wierzę, że jest na górze miejsce dla zwierząt. Są tam szczęśliwe, z pełnymi brzuszkami, grubaśne, z lśniącym futerkiem i patrzą na nas, a gdy przychodzi i na nas kolej wychodzą nam na przywitanie
Pamiętaj go Aniu szczęśliwego z dni kiedy wchodził sam na drapaczek i zajadał się pysznościami.
Odszedł w domku, a nie pod krzakami. Dałaś mu Aniu prawdziwy dom.
Oszczędził Ci podjęcia najtrudniejszej decyzji, odszedł sam.
Jeszcze raz
Jasiu [*] brykaj w kocim raju