Nie ma wiosny, wpadła tylko na chwilę i sobie poszła
Zimno, mroźnie. Moje stadko nieco już leciwe i zimowe wypady do ogrodu przestały być atrakcją. No może na chwilę, ale wracają błyskawicznie i to w pretensjach, żebym natychmiast coś z tym zrobiła. Nie potrafię niestety, ale za to dużo rozmawiamy.
Ja im tłumaczę, że to już niedługo, góra dwa miesiące. Słuchają i pytają. A czy będą motylki? Będą. A czy jak zakwitnie czereśnia to jak co roku będą opadały kwiaty na dach Hiltona i będziemy robić śnieg? Oczywiście... A chrabąszcze, czy chrabąszcze też wieczorami się pojawią? Tak, dużo dużych chrabąszczy! A czy jak będzie deszcz, taki pierwszy wiosenny deszcz, to czy pozwolę siedzieć wtedy w beczce nadrzewnej? Pozwolę! I czy jak zawsze będziemy siedzieć nocą na tarasie, razem, i czekać na kuny, które czasem się pojawiają na murku na końcu ogrodu? I czy będziemy szukać jeży z wielką lampą, jak już będzie ciemno? Tak, tak, tak....
Micio nawet sobie kalendarz kazał pokazać i dokładnie liczył dni do wiosny. Pomylił się dwa razy w tym liczeniu, bo łapkę ma grubą, ale Cosia pomogła i jakoś razem im wyszło, że to już niedługo
Bardzo zadowoleni poszli spać, Cośka jak dziecko, bęc i nie ma, Miciowi natomiast coś się śni, bo koniuszek ogona drga i coś mamoli pod nosem. Chrabąszcze?
Czitusia w koszyku na kominku, a Balbusia....Balbusia się nudzi

Nudzi się potwornie, kładzie na wszystkich stołach, zwisa z kanap głową w dół, niszczy tapicerki ( a niech niszczy, po co komu zielone meble), bawi wszystkim co znajdzie na podłodze i nie tylko, jak również rozkłada na stosach papierów, których nieco mi się do poczytania nazbierało, bo to koniec semestru.
I jak tu jej wytłumaczyć, żeby pozwoliła mi popracować?


Wiosno, przyjdź jak najszybciej, bo tu dom wariatów

