Elisha i Beniamin część czwarta

Wiem na pewno, że kilka osób "uderzyło" do kuratorium, zwłaszcza ojciec tego chłopca, który został przez nią skierowany do szkoły specjalnej, a jak się okazało chłopec miał robioną serię badań i nikt nie widział powodu, dla którego miałby chodzić do takiej szkoły. Ale z tego, co widzę chyba nie przyniosło to żadnych efektów. Z naszych obserwacji wynika, że nikt tej pani w szkole nie lubi - ani nauczyciele, ani dyrekcja. Mam wrażenie, że ona wojuje z wszystkimi naokoło, ale każdy boi się jej tknąć. Nie wyobrażam sobie, aby w jakiejkolwiek innej instytucji taki pracownik by się utrzymał.

Padłam

Ale bezczelna baba...

Naprawdę nie cierpię takich ludzi, zwłaszcza, że nie podaje konkretnych argumentów - rozumiem, być wymagającym, krytykować - ale konstruktywnie! "To zrobiłeś źle, popraw to i to". I wręcz niemożliwe jest to, że nikt nie ma na nią wpływu! Nawet dyrekcja! Śmierdzi mi tu jakimiś "znajomościami"...

miałam takiego nauczyciela w szkole, prowadził klasę równoległą (też 1-3)... ale sytuacja była ciut inna- chodził tam czarnoskóry chłopaczek, też był starsznie mądry- pierwsze miejsca w konkursach, świetne oceny.. a jego wychowawca go baardzo źle traktował.. jako jedyny nie grał na wf w gry, zawsze miał kary... a dzieciak był taki świetny- inni nauczyciele (od angielskiego i religii) nie mogli się go nachwalić.. prócz wychowawcy :<
wiem, ze rodzice musieli in terweniować i przenieśli go do innej równoległej... masakra była

Hej

Współczuję sytuacji z nauczycielką w szkole. U mnie z Wiki kolorowo też nie jest, mała chodzi do 2 klasy szkoły podstawowej - jest żywym dzieckiem, czasem ciężko Jej usiedzieć w jednym miejscu dłużej niż 10 minut i ma 1000 pomysłów na minutę ... gdy zaczęła edukację w szkole, to obawiałam się czy sobie poradzi, czy będzie ok. Jej wychowawczyni skarżyła, że Wiki się rozgląda dookoła, że rozmawia z dziećmi. W końcu pod koniec 1 klasy zasugerowała abym z małą wybrała się do Poradni Psychologicznej. Nie docierało do mnie, że jest taka potrzeba. Z Wiki dużo pracuję w domu, uczymy się dużo, czytamy i piszemy, rozwiązujemy testy. Z j. angielskiego ma same 5 i 6, idzie Jej naprawdę bardzo dobrze, jeśli zaś chodzi o testy ogólne, to różnie, ale posypało się troszkę trójek. Są zadania, które Ona opuszcza, których nie podejmuje się nawet zrobienia. Choć wiem, że potrafi je rozwiązać, bo się tego uczyłyśmy w domu. I w przyszłym tygodniu chcę z Nią iść do tej Poradni Psychologicznej. Pani w 1 klasie dwa razy mi to zasugerowała, ja problemu nie widziałam wielkiego, ale .. może jednak?. Chcę to zrobić dla małej, może faktycznie jest taka potrzeba?. Pani mówi, że Wiki się 'nie chce', że Ona wie, że małą stać na znacznie więcej, ale ma 'leniuszka za uszkami'. Pani narzekała na brzydkie pismo Wiki, teraz w drugiej klasie zaczęła naprawdę dbać o zeszyty, bardzo ładnie pisze, ale tu też mamy problem, bo okazuje się, że Wiki pisze za wolno

Pani w ćwiczeniach Jej ostatnio napisała "Wiktoria zbyt wolno pisze, nie wykazuje chęci pracy na lekcji". Rozmawiałam z Wiki o tym. Powiedziała mi, że wolno pisała, bo chce żeby było napisane starannie i ładnie. Tłumaczę Jej oczywiście, że trzeba pisać ładnie i starannie i z głową, ale dodatkowo jeszcze musi to być pisane jednak troszkę szybciej by nadążyć ze wszystkim. Ogólnie, to temat rzeka jeśli chodzi o to co się dzieje u nas w klasie. Są trzy dziewczynki, które są faworyzowane, które są pupilkami Pani, co widać ewidentnie, na wszystkie konkursy wysyłane są trzy dziewczynki, inne dzieci nie,a przecież gorsze nie są, prawda?. Moja córcia jest taka, że sama się nie zgłosi, ale gdyby Pani Jej zaproponowała nauczenie się jakiegoś wiersza na konkurs czy piosenki, to nauczyłaby się tego ładnie, bo potrafi. Mam wrażenie, że w ten sposób czasem reszta dzieci jest krzywdzona trochę, pomijana ... I boli mnie 'troszkę' to, że te dziewczynki wywyższają się już teraz - w 2 klasie, zachowują się nie fajnie, widać jaki mają stosunek do innych dzieci, a co będzie później?. Jest dużo konkursów - np. prace plastyczne. Wiki ostatnio zrobiła pracę na konkurs "MIŚ". Naprawdę ślicznie to wyszło, ale ... praca na konkurs nie poszła, kogo prace poszły?. Tych trzech dziewczynek, o których pisałam wyżej. Tłumaczyłam Wiki, że nie zawsze się wygrywa, że dla mnie i tak Jej praca jest najpiękniejsza i powiesiłam ją sobie na lodówce

ale małej było przykro, bo naprawdę bardzo się starała .. mogli by czasem docenić inne dzieciaczki

to na pewno motywuje.

Przepraszam, że tak się rozpisałam ... :oops:

eh też miałam faworyzowane osoby w klasie... wychowawczyni była dosyć starsza, uczyła mamy tych osób.. i uwielbiała! na apelach oni, na konkursach oni, na dyżurach oni... a my szaraczki na lekcjach ;D

Oj dziewczyny, wiem o czym piszecie, bo pani Antosia bardzo faworyzuje osoby, których rodzice zawsze na koniec roku coś jej przynoszą. Wielokrotnie jeździłam na różne wycieczki z dziećmi i byłam świadkiem takiego faworyzowania. Te osoby zawsze dostają "wzorowego ucznia", mimo iż jedna dziewczynka do tej pory nie umie czytać. Ale ani ja, ani mój mąż nie jesteśmy osobami, które działają w ten sposób czyli dają prezenty, podlizują się itp. Może i szkoda, bo moglibyśmy Antosiowi wiele rzeczy w ten sposób ułatwić, ale nie chciałabym pokazywać dziecku, że w taki sposób się załatwia sprawy. Zwlaszcza, że mi nie o to chodzi, aby ona go faworyzowała. Chciałabym, żeby go motywowała, a nie podcinała mu skrzydła.

U nas tak właśnie jest, że te dziewczynki są naprawdę bardzo faworyzowane, Pani je przytula, chwali za wszystko, ja często obserwuję i widzę jak to wygląda. Gdy Wiki do szkoły prowadzę, to widzę jak jest .. Wiki mówi Pani dzień dobry z uśmiechem na twarzy ( Wiki Panią lubi, bo i czemu miałaby nie lubić, prawda? ), Pani odpowie, ale nic poza tym, gdy przychodzą tamte dziewczynki i się z Panią witają, to Pani potrafi je tak cudownie przytulić ... dodam, że jedna z tych dziewczynek jest nieznośna, kapryśna bardzo i bywa nie grzeczna, ale co z tego, wszystko Jej i tak wolno i gdy inna dziewczynka pokłóci się o coś z Nią, to wina nie leży po stronie tej 'wzorowej' uczennicy faworyzowanej tylko po stronie tamtej dziewczynki. Ja wiem, że tak było zawsze, że tak jest i pewnie będzie, ale nie przywyknę do tego. I wiesz co Milena, bardzo dobrze, że nie uczysz Antosia, że w ten sposób załatwia się sprawy - podlizywanie się, dawanie czegoś Pani i takie tam, nie tędy droga. Choć tak jak z boku człowiek się patrzy, to wygląda to właśnie w ten sposób, że to jedyna metoda na to by być lubianym i lepiej traktowanym - bez sensu.

Dziękuję, że mogłam się 'wygadać'. Mogłabym wiele jeszcze napisać w tym temacie :oops:

Słuchając Was dochodzę do wniosku, że trafiła mi się nauczycielka anioł (oj, uważaj, nie mów hop, żebyś potem nie żałowała). Ale po akcjach z przedszkola i trzyletniej wojnie z dyrektorką kretynką naprawdę MNIE też należy się odrobina odpoczynku.

Wiem Milena, że sytuacje, które są wokół Antosia ciężko wytłumaczyć. Ciężko się też z nimi pogodzić. Myślę, że idziesz właściwym torem - sama synka motywujesz i nie dajesz mu odczuć "inności" (oczywiście to w dobrym tego słowa znaczeniu). Szczerze mówiąc Antoś za kilka lat będzie wracał do tych sytuacji, będzie je sobie przypominał, tłumaczył na nowo. Wtedy ważne jest, by dziecku wytłumaczyć, że nie każdy nauczyciel nie jest zły, że nauczyciel potrafi być przyjacielem ucznia i że Pani, która go uczyła w nauczaniu początkowym to niechlubny wyjątek potwierdzający tą regułę..
A przynajmniej ja bym tak postąpiła

Mam nadzieję, że uda mi się Antosia jakoś motywować, mimo tego że w szkole nie może na to liczyć.

^^^

Słuchajcie, skończyły mi się takie sosiki Miamorka, którymi polewałam Elishy barfika, żeby jadła (bo obstrajkowała nową mieszankę z wołowiną :roll:

). Ja miałam je z zooplusa za 5,90 zł. Zgadnijcie, za ile dzisiaj kupiłam w Kakadu... 17,90 zł

Kakadu zawsze niezawodne :ryk:

No, w kakadu to mają ceny zabójcze...

Oj tak, ale przyznam, że mnie trochę wmurowało. Taki narzut? No nic, w zasadzie kupuję tam od święta, więc niech mają te 17,90 zł :mrgreen:

Fajnie, bo teraz będę robiła wspólne zamówienia z kolegą z pracy - właścicielkiem Pepperka :1luvu:

Bo ja generalnie, odkąd barfujemy, to mało rzeczy potrzebuję i ciężko mi dozbierać do darmowej wysyłki. Zwykle przyłączam się do kogoś.

Ale słuchajcie - pewnie pamiętacie, jak pisałam że w pracy mnie nikt nie rozumie, bo nikt nie ma kota itp. A teraz? Potrafimy cały dzień z kolegą przegadać o koteczkach! O żywieniu, o kuwecie, o kocich zachowaniach. Cudownie :1luvu:

Dzisiaj oglądaliśmy sobie filmiki

Ale Ci fajnie :1luvu:

Fajnie Ci

A pamiętasz jak w swoim wątku pisałam wczoraj, że jechaliśmy specjalnie do innego miasta po puszki? Wybraliśmy się właśnie do Kakadu, pół godziny samochodem. Byliśmy tam kiedyś zanim przyjechały koty, pamiętaliśmy OGRRRROMNY sklep, kupiliśmy tam kuwetę i transporter (oczywiście potem na Allegro znaleźliśmy takie 1/3 taniej). W każdym razie dojechaliśmy wczoraj na miejsce, a tu... sklep zamknięty

Na szczęście tylko przenieśli, więc znaleźliśmy ich nową siedzibę, a tam sklepik wielkości mojego warzywniaka pod blokiem, z karm to głównie Gourmety były, które też mogę wszędzie dostać. Ostatecznie kupiliśmy Animondy po prawie 6zł za puszeczkę.

Kurcze, ja czasami muszę to Kakadu odwiedzać, bo to jedyny tego typu sklep, do którego mogę "skoczyć" w trakcie pracy. A jak wiecie, teraz mam dość mocno ograniczony czas i zwykle po pracy pędzę po Tosienieczka. Nie po drodze mi do fajnych sklepów, np. do Karuska.

^^

Dzisiaj poznałam swój nowy zespół :1luvu:

Jestem taka podekscytowana! Zaczynam z nimi 3 lutego (prawdopodobnie). Bardzo fajne towarzystwo: dwie Polki, jeden Hiszpan i jedna Włoszka. Coś czuję, że będzie wesoło :ryk:

I mam nadzieję, że kochają koty. Jak nie kochają, to będą musieli zacząć.

Elisha i Beniamin część czwarta

Kto przegląda forum