Mrówka wczoraj oszalała. Z radości. Z kanapowozalegającej Mruczanny zamieniła się w wulkan pozytywnej energii
2 godziny ganiała za psem. Zaczepiała Go, prowokowała do zabawy, przyczajała się za rogiem, latała z łazienki do salonu i z powrotem, puszyła, wyginała, padała plackiem przed niewiedzącym o co chodzi Kajem
Kaj też się cieszył z powrotu do domu. Od progu przegonił kota po całym mieszkaniu (tu z kolei Mrówka nie wiedziała jak się zachować i tylko boczkiem-boczkiem, z oczami jak pięć złoty, chodziła naokoło pokoju). Ale Kaj już stary i po 5 minutach się zmęczył, pozostawiając biedną kotkę nakręconą i bez partnera do zabawy
Dlatego jakoś nie mogę uwierzyć, że Mrówcia nie dogadałaby się z jakimś towarzyszem ze swojego gatunku. Może więcej czasu Jej do tego byłoby trzeba. Na pewno nie mogło to być całe stado kotów, ale np jeden osobnik o podobnym do jej charakterze, małodominującym.
Bo u mnie widać, że Mrówcia się nudzi...
Głownie śpi, ale ma fazy gdzie łazi po mieszkaniu i marudzi. Jest wtedy jak dziecko, które do mamy mówi: "Nudzi mi się, wymyśl mi coś". Mrówcia umie się sama bawić, ale to z braku laku. Najchętniej to by z psem poganiała, ale Kaj się nie daje namówić. Lubi też wciągać do harców człowieka, trzeba Jej rzucać piłeczkę, szeleścić kulką papieru, majtać zabawkę na sznurku.
W zabawie mała próbuje obejmować łapkami rękę i podgryzać, ale uczę Ją że tak nie wolno, jak pisnę to od razu puszcza i tak na prawdę jeszcze nigdy mnie nie ugryzła, ani nie podrapała. Zaczyna reagować na "nie wolno". Kiedy podgryza kwiatki i do Niej podejdę, maślanym wzrokiem niewiniątka, parzy na mnie, kładzie się i zaczyna mruczeć
Jak już weszłam na temat wad, to napiszę więcej, coby ewentualnych reklamacji nie było
Mrówcia jest córką ogrodnika. Lubi przekopywać kwiatki

Dać Jej ziemię, wiaderko i łopatkę i będzie szczęśliwy kot
Ma bzika na punkcie zakopywania - od kuwety, gdzie czasem tony żwiru lądują za kuwetą, do zakopywania misek z jedzeniem, np ekspresem do kawy, jak nic innego nie ma pod łapą
Lubi się przeciągnąć na kanapie, ale mając w pamięci, że jest to jedyny mebel w moim salonie, to nigdzie indziej nie ma takiej możliwości. Jakby miała drapak, myślę, że szybko i z chęcią nauczyłaby się go używać. (nadmieniam, że narożnik jest do tej pory cały i kiedy się zwróci Mrówce uwagę, to drapać przestaje, ot się po prostu zapomina)
To chyba wszystkie "wady", które mogą przeszkadzać, ale trzeba je zaakceptować przyjmując Lalką-Mruczalkę pod swój dach. Tak na prawdę nic wielkiego. W końcu to żywe stworzenie, które też ma coś do powiedzenia

Ale tak to NIE:
- nie zwala rzeczy z półek
- nie niszczy (ze względu na to, ze nie mam mebli, leżą u mnie tony pierdół na wierzchu)
- nie kradnie jedzenia (również ze śmietnika), można spokojnie talerz z obiadem zostawić na stole i wyjść z pokoju
- nie budzi/nie hałasuje w nocy (mam BARDZO lekki sen), przesypia całą noc, potrafi spać nawet do 11:00 i koniecznie w łóżku z człowiekiem ("w nogach" ma koc i tam sobie znalazła miejsce)
- nie grymasi i nie buczy kiedy się ją bierze na ręce, jak chce zejść lekko się wierci
- korzysta wzorowo z kuwety (nawet dwudniowej, będzie zakopywać urobek dopóki dopóty będzie czym

), nigdy się nawet nie przymierzała do innego miejsca
- jest bardzo odważna i asertywna (nie straszne Jej hałasy, odkurzacz, goście), bardzo łatwo się przystosowuje do nowych warunków, jest bardzo towarzyska.
- raczej nie miauczy, jedynie pomrukuje do człowieka nawołując go, i prześmiesznie i przeuroczo się przeciąga we śnie robiąc "mmmmmmyyyymmm), czym mnie zawsze rozczula
Po obiedzie wstawię kilka zdjęć z wczoraj oraz fazy aktywności kocięcia
