Dawno, oj dawno mnie tu nie było.

Aż wstyd. A wojna dalej trwa.Coś mi się zdaje, że kociambry się nie zaprzyjaźnią. Niedługo minie pół roku i zaledwie widać wymuszoną tolerancję. Z Salem zrobił się dzikus, który od czasu do czasu pozwoli się łaskawie pogłaskać.O wzięciu na kolana mogę zapomnieć

A Cymes który według opinii dt miał być właśnie takim dziczkiem, zrobi wszystko byle znaleźć się na tych kolankach.Wszystko na opak.
Dwa rudzielce, chyba z racji koloru,bardzej zaprzyjaźnieni.

A to, trochę słabe zdjęcia, łapane na szybko. Jedne z niewielu chwil kiedy były tak blisko siebie.


Codziennie są awantury i mordobicie, ale na szczęście bez rozlewu krwi. Prawdopodobnie dlatego, że Salem to kot "wysokopienny" a Cymes "naziemmny".Salem jak ma dość to ucieka i chowa się w szafie na górnej półce i oflagowana potrafi tam siedzieć cały dzień.
I w dalszym ciągu zastanawiam się czy dobrze zrobiłam.