Od wczoraj Floruś zamieszkał w piechniczkowym domku.
Poszedł na swoje - to w tym wypadku bardzo trafne określenie. Dziarsko i z zadartym ogonkiem oswoił całą przestrzeń z dużymi i małymi Dużymi włącznie. Były ganianki z dziećmi w szeleszczącym tunelu i wspólne czytanie. Ten widok na zawsze zostanie w moim sercu: duży Duży z małym Dużym rozłożeni z książką, a między nimi Florek z bardzo poważną minką oglądał obrazki i słuchał czytania.
Tylko rezydent Dominik był zupełnie zdezorientowany:
Jak to? Wymieniliście mnie na tego tam? Już mnie nie chcecie? To co mam teraz zrobić?Alienował się biedaczek i warcząc próbował wzrokiem unicestwić wroga.
Florek, natura otwarta i pokojowo nastawiona do świata, w konflikty nie wchodzi i szanuje upodobania i potrzeby innych, więc mam nadzieję, że Dominiś szybko przekona się do niego i uzna za przyjaciela i brata.
I za to trzymajmy kciuki
Kiedy wychodziłam, Floruś przyszedł do przedpokoju i przycupnął obok dużego Dużego. Jak prawdziwy gospodarz odprowadzający gościa.
Mój mały rycerzyk... Tęsknie za nim okropnie, ale i cieszę się bardzo, że domek jest taki fajny, a przeprowadzka przebiegła tak bezboleśnie (te mieszane uczucia... robią okropną demolkę w żołądku...)
Niech Im wszystkim słońca w sercach nigdy nie zabraknie
