gpolomska pisze:Wysokie leukocyty to nie tylko białaczka (bada się to dwukrotnie), ale też
eg tego źródła:
Zwiększenie liczby krwinek białych (leukocytoza):
- stany zapalne wywołane zakażeniami bakteryjnymi lub uszkodzeniami tkanek;
- w wyniku działania adrenaliny lub glikokortykosteroidów;
- niektóre infekcje wirusowe;
- choroby nowotworowe;
- białaczki;
- mocznica, cukrzyca;
- niedokrwistość pokrwotoczna i hemolityczna;
i inne.
Silna infekcja (czyli wysokie leukocyty) może też być z powodu FIP. Czy kot miał USG jamy brzusznej? Czy był osłuchany przez weta? Cokolwiek?
Musisz zrobić pełną morfologię i biochemię (najlepiej wklej tutaj wszystko) oraz test FIV/FeLV - dopiero wtedy można coś mówić. To, że poczuł się źle po fiprexie, może być zbiegiem okoliczności. Jeśli to jest podtrucie, to będą ślady w biochemii - wątroba się regeneruje, ale nie tak szybko. Skoro nie było (a nie widzę tutaj info), to skąd wiadomo, że było zatrucie? Rzut monetą czy wróżenie ze szklanej kuli? Na panleukopenię jest test z kału - zrobiono?
Jeśli ten kotek ma białaczkę, to masz spore szanse, że już wszystkie koty ją mają - sam kontakt z wirusem nie zawsze oznacza, że kot zachoruje (czasami go zwalczy albo wirus przejdzie w fazę uśpienia - zależy głównie od odporności danego kota).
Co do decyzji o eutanazji - podejmuje się ją, jak kot cierpi i jest nieuleczalnie chory na coś, co sprawia, że z dnia na dzień będzie gorzej, a nie dlatego, że kotu nie wiadomo co jest, bo nie było porządnej diagnostyki i "jakoś tak źle wygląda". Każdy kot to koszt - jeśli się go bierze, to trzeba się liczyć z tym, że może zachorować i wypada go wtedy leczyć, a nie po prostu zabić, bo weterynarz nie bardzo umie go zdiagnozować.
przecież ja go nie chciałam zabić broń Boże, dlatego pytam Was czy kot ma szanse z tego wyjść. Nie miał usg ani testu z kału. Krew miał badaną. Wiadomo skąd zatrucie, bo bawił się draceną i pryskałam go fiprexem. Wet to stwierdził po objawach i widział wodnistą kupke kota bo sie mały załatwił u niego na stole nie raz. Nie mam pojęcia o białaczce ani żadnych takich badaniach, a wet nic nie mówił. To wszystko trwa już od 2 stycznia. Przy panleukopenii leukocyty są obniżone a on ma podwyższone więc wet stwierdził, że to nie jest panleukopenia.
Kot był izolowany w łazience, teraz moje koty są wyniesione z domu i zamknięte w swoim 'catio patio', czytałam że białaczką wcale nie tak łatwo się zarazić, koty jakiego takiego kontaktu nie miały, jednak szczepione były tylko raz w życiu, gdyż były niewychodzące więc nie szczepiłam, naczytałam się o mięśniakach itd. Niedawno się przeprowadziłam, miałam szczepić koty przeciwko wściekliźnie, narazie mają ogrodzoną swoją zagrodę siatką (nawet górą), mają tam postawiony domek 3mx3m, ocieplony i tam sobie siedzą i nie ma samowolki.
Kot nie tylko "jakoś źle wyglądał", on wyglądał tragicznie. Przedwczoraj myślałam, że zaraz weźmie i umrze naturalnie w ogóle kontaktu z nim nie było nawet oczami nie ruszał:( patrzył tylko przed siebie i męczyła go biegunka. Temperatura mu skacze raz ma zaniżoną, raz zawyżoną.
Dziś wet stwierdził, że to raczej nie białaczka (powiedział, że jeszcze dokładniej poogląda ten wymaz, bo narazie to tylko "tak spojrzał") ale ze może to być uszkodzona wątroba i jeśli tak to wyjdzie z tego. Dziś temperatura w normie, z oczu zeszła ta 'mgła' był żywszy, sam jadł. Dostał dziś kroplówkę z 'papu' i 2 różne antybiotyki, które się podobnież nie gryzą. Kot przy podawaniu jednego bardzo się wściekł bo go zapiekło, warczał i syczał- wet mówi że to dobry znak, że mu lepiej skoro tak reaguje.
Co do kosztów, mam tez kota dochodzącego, ostatnio zachorował na koci katar wyleczenie go wyniosło mnie z 300 zł, obecne kocię już prawie 400zl, jeszcze wcześniej mój chłopak przytrzasnął mojemu najukochańszemu Pączusiowi tylną łapkę drzwiami balkonowymi, leczenie znów 300 zł. Także cyrk z tymi kotami. Póki mnie jeszcze stać to walczę. Nie żebym rozpaczała za pieniędzmi, no ale one też piechotą nie chodzą. Oby jak najszybciej mu się poprawiło.
Wet mówi, że ten kot to największa zagadka w jego karierze:|