Huciane koty.Częśc II.Do zamknięcia.

Najlepszego! Żeby tym razem naprawdę było tylko lepiej!

Nelka, a Tobie dodatkowo serdeczne życzenia urodzinowe, przedwczorajsze

I ja dołączę się do życzeń.Nela, wszystkiego dobrego :1luvu:

Życzę wszystkim odwiedzającym wątek Szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy :ok:

Zacznę Nowy Rok od odwiedzin u moich hucianych kotków i psów, które podkarmiam, ale których nie mam okazji spotkać :wink:

Penetrują pewno śmietniki i przybiegają pod hutę po południu, a ja tam nie pojadę po zmierzchu.
Dzisiaj mam dla zwierząt bardzo dobre rzeczy, będą mieć urozmaicone menu.

Był Kleks

Nareszcie! Podjadł zdrowo i poszedł sobie do strażaków.Gdzieś w tamtej okolicy ma jakąś metę.Rysia nie było, nie widziałam go już kawał czasu.W domku burasi nie było nic do jedzenia, tam musi przychodzić kilka kotów.Zostawiam naprawdę sporo jedzenia, jeden nie dałby rady.
Psie miski porozrzucane, wszystko zjedzone, jakieś kości pozbierałam z trawnika, więc możliwe, że ktoś też im coś przynosi.Od jutra zaczyna się praca w hucie, koniec wolnego.

Bardzo dziękuję Wam za życzenia :oops:

Do domku pewnie przychodzą koty z okolicy. Zwęszyły jedzonko to korzystają. Chyba w każdym miejscu karmienia są tacy 'pasażerowie na gapę'.

Na pewno był tam burasek, widziałam też marmurka, syna burasi, dużego kocura z kłapnietymi uszami i ostatnio coś czarnego płochliwego.W sumie cztery koty.W okolicy tylko lasy, nie wiem czy tam są jakieś koty.Jeżeli przychodzą to z terenu huty.
edit: wkleję zdjęcia
Kleks wygląda dobrze, to poza tym bardzo miły, spokojny kot.Cieszę się, że się pojawił i najadł

Jadzia oprócz suchej karmy lubi psią.

Nie da się zrobić zdjęcia wszystkim razem, przychodzą dwa, najedzą się i znikają, pojawiają się dwa kolejne i sytuacja się powtarza.Latem i jesienią, kiedy jest cieplutko czekają na mnie.Teraz jednak jest im mimo wszystko zimno.To ja muszę na nie czekać, dzwonić dzwonkiem od roweru..itd.Dla tych, które nie zdążą przyjść zostawiam trochę karmy za murkiem.Pod hutą są cztery czarnuszki, dwa krówki, pojawia się też duży kocur z kłapniętymi uszami, ale on bywa też w domku burasi.Sowa jest zawsze u siebie, ona boi się innych kotów.
W sumie jest przynajmniej dziesięć kotów do nakarmienia, kotki są wszystkie wysterylizowane i mam nadzieję, że wiosną nie pojawią się kocięta.

Zapraszam na bazarek, link w moim podpisie.

Bardzo dziękuję sroka7 za suchą Smillę dla kotów :1luvu:

Baaardzo się przyda, naprawdę.

Stalowa Wola to miasto nieprzyjazne zwierzętom, ale i ludziom :cry:

Trzy samobójstwa w ciągu kilku dni: 59, 39 i 29 lat.Dziewiątki, jakoś tak się złożyło.Straszne, prawda? Ludzie tracą pracę, podwyżki są duże, będą wyrzucać zwierzęta :cry:

Smutne

Bardzo

I w ogóle jest jakoś tak szaro, smutno, niewesoło.

Przestanę chyba jeździć pod hutę, to już mnie przerasta :evil:

Kotów było dzisiaj mało, ale zjawił się Rysio, którego dawno nie widziałam.W domku burasi pusto, mokra karma zniknęła, odrobinę suchej tylko zostało.Sowa była głodna, przybiegła jak tylko usłyszała dzwonek roweru.Pod hutą była Jadzia i Strzałka, brudny jak nieszczęście Rysio i tyle.Reszta się nie zjawiła, ale chyba wiem dlaczego.Jest tam już naprawdę duża sfora psów.Borys znowu ma obrożę, nie rozumiem tego.Nie zdążyłam zrobić zdjęć, bo wszystkie pobiegły wgłąb huty, tam ludzie trzymają psy za ogrodzeniem, chyba Maks też już jest zamykany.A sfora to Borys, ruda sunia, spory rudy pies, jakiś taki w typie husky, o którym już pisałam i dzisiaj po raz pierwszy widziałam jakiegoś dużego ciemnoszarego.Trzymają się razem i okropnie szczekają.Zawołałam Borysa, podbiegł do siatki tej za kocim trawnikiem, ale pobiegł za całym towarzystwem.Nie wiem jakiej płci są pozostałe, ale sunia jest pewno już w ciąży i zaraz pojawią się szczeniaki :evil:

To forum kocie, podjęłam się opieki nad kotami, zupełnie nie myślałam o psach.Nie jestem w stanie już nic zrobić.UM mnie lekceważy, pojedynczy radni również, rzeszowski TOZ także samo.Tarnobrzeskie stowarzyszenie i fundacja mają swoje psy i stalowowolskie to nie ich problem.Mój?

Niestety. Zawsze to problem osób, które się tym przejmują, angażują, chcą pomóc. Reszta ma to gdzieś.

Niestety, tak jest :evil:

Z kotami dam sobie radę, one mogą być wolno żyjące.Psy nie.One polują , być może na koty, na dzikie zwierzęta w okolicznych lasach na pewno, ktoś widział jak goniły sarnę.Jestem osobą łatwowierną, wierzyłam wszystkim, do których się zwróciłam o pomoc, że takowa będzie.Nic z tego.Psy nie są agresywne, ale kto wie? Któryś kogoś pogryzie i wtedy co? Wystrzelają je? :cry:

Sytuacja właściwie bez wyjścia, co by można jeszcze było zrobić, do kogo się zwrócić? Co z tym Borysem, o co chodzi z tą jego obrożą??
:cry:

Huciane koty.Częśc II.Do zamknięcia.

Kto przegląda forum