Minął tydzień od kiedy Ziomal przeniósł się na swoją dzielnię.
Oczywiście zastosowałyśmy zalecaną izolację nowego kota i rezydenta.
Przez pół godziny.
Ziom postawił ogon do góry i heja! zwiedzać.
Dyziek zanim! na wszelki wypadek metr za nim, na ugiętych łapach złorzecząc pod nosem.
Ziom od czasu do czasu robił znienacka zwrot o 180 stopni i podbiegał wydyźdać swoim nosem złorzeczący dyźkowy nos.
Zwiedzili dom wszerz, wzdłuż i wzwyż kilka razy, dyźkowe łapy odzyskały normalną długość.
Potwierdziło się to, co skupulatnie przekazałam nowym opiekunom, że ten kocur
szczywszędzie.
Zlokalizował krytą kuwetę i sobie w niej ulżył, chociaż takiego sprzęciora u nas nie ma.
No to pojechałam do domu. I padłam z grypą albo co
Ale mam apdejty...
Poniedziałek.
Kocio oswaja się z nowym terenem, starszy uczy się akceptacji nowego przybysza.
Kuweta jest stosownie zasilana bez żadnych dodatkowych obstrukcji.
Dzisiaj rano były próby podłączenia się pod jajecznicę.
Skończyło się zrzuceniem patelni oraz szybką ucieczką na tereny bezpieczne.Środa.
Teraz mamy kocie wyścigi dwa razy dziennie, jeden poranny, drugi wieczorny.
Poza tym, młody jest super przytulanką. W końcu mamy kota z prawdziwego zdarzenia.
Zdaje się, że obaj coraz lepiej czują się w swoim towarzystwie.
Obserwowanie ich to duża przyjemność.Piątek.
Jesteśmy pod wrażeniem, jak się fantastycznie bawią razem.
Młody jest na pewno rozpieszczany ilością kolan do leżenia i rąk do głaskania.
W zasadzie nie ma tutaj konkurenta.
Dyzio leżakuje tylko na Tatowych kolanach, nasze omija z daleka.Jednak nie ma jak błędowiaki.
