A ruskie są dla leni?
Pers wymaga nieco pracy, ale regularnie czesane są idealne w pielęgnacji (i fufają podczas czesania)
Dziś wpadła na herbatę do Cairo.
Przyniosłam jej dwie poduszki z persami (zaległy prezent gwiazdkowy), persy były nadrukowane, żeby nie było ,że stanowiły np. wypełnienie.
W sporej torbie z papieru tzw. "prezentówce". Co jest ważne w tej opowieści.
Siedziałyśmy sobie , popijałyśmy szlachetny trunek i konwersowałyśmy a z korytarza (długi on jest przez całe mieszkanie) dochodziły nader dziwne odgłosy.
Jakby ktoś młoteczkiem opukiwał ścianę.
Przeto pytam Cairo :"co ONE robią?" a ona mi spokojnie wyjaśniła ,że eksplorują tę torbę po poduszkach.
Dalej sobie gadałyśmy jak gdyby nigdy nic, ale odgłosy przybierały na sile.
Ignorowałyśmy.
Ale było jakby coraz głośniej...
Nie wytrzymałam.
Udałam się na korytarz i co widzę?
Ano- kolosalny , cudny Miro skacze z wielce zaangażowaną miną po tejże torbie, paca ją łapką.
Jakby chciał niej wycisnąć resztki powietrza, tak skacze.
Torba jest prawie zupełnie płaska.
Prawie.
Bo ta płaska torba jakby...się rusza!
Cairo do mnie dołączyła i przez kilka sekund patrzyła na to przedziwne zjawisko.
I nagle rzuciła się na torbę i Mirusia z okrzykiem :"KITI!!!!"
Nieco mnie tym zaskakując, bo jednak Miro jest puchatym olbrzymem a Kiti to bura długowłosa drobinka...nie sposób ich pomylić z sobą...
Cairo jednak wiedziała co robi: dopadła do torby, zrzuciła z niej Mirusia i wyciągnęła ze środka...niezwykle płaską Kiti!!!
Straszliwie przerażoną do tego.
Okazało się ,że Kiti wlazła pierwsza torby i ją po kociemu zasiedliła.
Podskakując i się moszcząc.
Co z zewnątrz wyglądało jakby torba miała w sobie jakieś życie wewnętrzne.
Zobaczył to Miruś i natychmiast postanowił torbę upolować.
Znaczy: może nie tyle torbę, ile życie wewnętrzne.
Co oznaczało skok i złapanie oraz zduszenie życia w zarodku.
Nie będzie się panoszyło jakieś życie w domu mirusiowym!!!
Wykonał więc ów skok.
Skok na torbę CAŁYM kotkiem.
Nie w kij dmuchał- jakieś 7 kilo.
Ponieważ życie wewnętrzne w torbie się przemieszczało- przemieszczał się też nasz Miruś polując na nie. Wkładał w to naprawdę sporo energii- częściowo siedząc na Kiti, którą dusił i spłaszczał swoim obłym ciałkiem.
Pacał jednocześnie łapką co dawało ów młotkowy odgłos.
Gdyby nie nasza interwencja nie widomo jakich obrażeń by doznała mała koteczka...
Torbę postawiłyśmy na widoku i pozwoliliśmy zasiedlić reszcie stada.
Jednak Manfreda się nią nie zainteresowała w ogóle, zaś Ramon wsadził w nią swój spory perski łeb w taki sposób, że ucho torby powiesiło się na jego szyjce. Co go do dalszej eksploracji totalnie zniechęciło.
Z nerwów poszedł pojeść nieco mięska.
Tak...a wiecie ,że Manfreda jest najmilszym kotem ze znanych?
Jest zwykła, bura i absolutnie urocza.
ma tylko taki
dziwny nos.
Chyba jest jamnikiem...
