nie chciałam tutaj zaglądac, bo wiedziałam,że sie rozkleję.. łzy jakby samoistnie płyną sobie , ale nie tylko za stratą Mila, bo te już wypłakałam...tak bardzo wzruszyło mnie ,że jesteście tutaj, że w chwilach ważnych nawet osoby, które nie wypowiadają się na wątku, są obecne i utożsamiaja się z czyjąs tragedią...
z serca Wam wszystkim dziekuję za to, że jesteście
Ewelinko, dziekuję za piękne pożegnanie Mila na fb...
Wszyscy jesteśmy w szoku..w czwartek Milo wyglądał mi smętnie, a co było najbardziej niepokojące, to że dał mi sie dotknąć , jak wiecie był dzikim kotem żyjacym w domu, tolerującym człowieka obok, łagodnym i spokojnym... pobyt w lecznicy opisywałam, badania, jakie miał robione... w piątek sytuacja zmieniła sie na tyle,że Milo miał kłopot z chodzeniem, zarzycało mu tył, "kręcił bączka", znów pobyt w lecznicy, leki, podejrzenie jednak urazu mechanicznego kregosłupa, odcinka lędźwiowego, uznałam pod wieczór, kiedy sytuacja sie pogarszała z chodzeniem, że może rzeczywiście doznał urazu, choć było to zupełnie nieprawdopodobne do niego -spadł z szafy, z pieca?..niemozliwe, ale prawdopodobne, innego pomysłu nie było... nadchodzi sobota i znów nieoczekiwana nagła zmiana: Milo jest przerażony, syczy, warczy , włącza sie autoagresja, znów lecznica, boimy się samookaleczenia, natomiast tylne nóżki już nie maja problemu z poruszaniem, nawet przechodzi pomiedzy przeszkodami, lecz ten strach i potworne miauczenie -jest na mocnym przeciwbólowym środku, zatem czy to z bólu czy ze strachu i niewidzialnego, którego sie boi panicznie...
jest nadzieja ,że wyciszy się , uspokoi (oczywiście jest odseparowany od kotów), temp. 36,4st....
i znów zmiana po kilku godzinach-Milo leży jak sparaliżowany na boku, tętno coraz słabsze, jeszcze oddycha, lecz juz wiemy,że odchodzi...ostatni ruch łapką na pożegnanie, czuję gasnące życie ...Milo odchodzi na moich rękach...
Milo był zawsze 100procentowym kotem, dumnym, mądrym, zagadką dla człowieka i takim pozostał do ostatniej chwili, weci rozkładali ręce z niemocy, Milo był umówiony na wizyte u neurologa , najlepszego, lecz nie doczekał, wyniki znaliśmy w niedzielę- wszystkie parametry w normie, możliwie najobszerniejsza biochemia, jonogram i co tak tylko jest mozliwe-wg wyników zdrowy kot, mechanicznego urazu nie było, czekam jeszcze na potwierdzenie drugiego testu felv-pierwszy miał robiony w lipcu (felv +), lecz czy to wyjaśni zagadkę śmierci Mila?....
Kiedyś zapytałam Mila czy będzie taki dzień, kiedy pozwoli mi dotknąc swojego futerka- w jagorszych snach nie przypuszczałam,że będzie to po raz pierwszy i ostatni ....







