może po kolei
kotkins pisze:
...
Cieszę się niezmiernie ,że ktoś ma taką persjozę jak ja (odmiana perskiej psychozy- człowiek ma potrzebę gromadzenia plaskaczy:))
...
Jako dziecko znosiłam wszystkie żyjątka do domu , z przedszkola w kieszeni fartuszka robaczki co przypełzły, żabki tudzież inne biedronki. Nie było to nic dziwnego- moja starsza o 6 lat siostra (śliczna blond loczek , grzeczna i ułożona ulubienica wszystkich) miała to samo (geny

)To ona nauczyła mamę sprawdzania kieszonek, chusteczek i innych dziecięcych miejsc z majteczami włącznie . Przed moim urodzeniem w domu był kawalerski pies mojego ojca. Co ja mówię nie pies, a PSI IDEAŁ , (suczka) karna śliczna , wytresowana przez ojca spełniała polecenia dawane pół-gestm, czy pół-gwizdem. Jej śmierć opłakiwała CAŁA bliższa i dalsza rodzina . A mama powiedziała "nigdy więcej psa w domu" i mimo, iż przez następne dzieścia lat u jej rodzeństwa żyły córka a potem wnuk ideała

, słowa dotrzymała.
Robiliśmy wielokrotnie podchody w celu złamania jej uporu- w efekcie po kilku latach trafiły do nas białe myszki( siostra podstawówka) , a po następnych kilku (moja podstawówka) - koci dachowiec.

.
Kota udało się wprowadzić PODSTĘPEM!!!. Ja oczywiście marzyłam o psie - najlepiej dużym , ale starsza wiedziała, że to nie przejdzie. Szczęśliwie ojciec był po naszej stronie. Mama wyjeżdżała czasem w delegację czy jakieś inne wycieczki na dni kilka. Wykorzystując jej nieobecność siostra wprowadziła do domu kocię, które przed powrotem rodzicielki zostało "wysiedlone" do tzw komórki na korytarzu. Mama do pracy- kota w domu, mama z pracy, kota do komórki. Po kilku dniach konspiracji - w godzinie przewidywanego powrotu mamy z pracy kot zostaje w korytarzu. Mama otwiera drzwi- malec pcha się do domu

, my udając

zdziwienie wielkie błagamy, by pozwolić ślicznocie zostać , "chociaż na chwilkę , nakarmimy go tylko pobawimy się - i wyniesiemy na dwór"

.
Po godzinie od "wysiedlenia" malec wrócił pod właściwe drzwi

głośno domagając się wpuszczenia
i ... to mama otworzyła mu drzwi "warunkowo" pozwalając przenocować .
Kot wyrósł na piękną i naprawdę duża pingwinkę. Kilkukrotnie miała równie okazałe potomstwo ulokowane w domach znajomych.
I tak to z marzeń o psie , po latach - już na własnym mimo okoliczo-rodzinnemu zapsieniu to ja na zwierze domowe wybrałam kota.
Wydawało mi się, że dachowiec będzie nieszczęśliwy zmuszony do zamieszkania w bloku, więc wybrałam persa. Rasowiec miał być gwarancją spokojnego usposobienia - zależało mi na tym , aby

BYŁ SZCZĘŚLIWY

. Nie rozumiałam tylko dlaczego persy muszą być takie brzydkie.
Dlaczego mają ochydne zniekształcony płaski pysk, po co im długa zniekształcająca sylwetkę sierść i jeszcze to owłosienie między opuszkami BRR fuj
było to ćwierć wieku temu
cdn...