Z PAMIĘTNIKA
STAREGO FILOZOFA
Strasznie nam ostatnio pańcia skapcaniała, mówię wam, ciotki, coś okropnego. Ale jest trochę usprawiedliwiona, bo o mało co nie zejszła, a na dodatek bez przerwy pracuje. To znaczy, z przerwami, ale ostatnio przerw jakoś mniej niż zwykle.
W sobotę pańcia była w pracy i strasznie ją coś zaczęło boleć w popiersiu. Jak wróciła do domu, to tylko zaległa w łóżku, zła, że nic zrobić nie może, bo pańcia niby leniwa, ale z drugiej strony lubi być leniwa wtedy, kiedy chce, a nie wtedy, kiedy musi. Ciotki nadążają...? W niedzielę pańcia znowu pojechała do pracy, albowiem pańcia ma syndrom O i O.* Bolało ją dalej, więc zaczęła snuć podejrzenia o zawale, ale w poniedziałek znowu - zamiast na ekg - pojechała do pracy, gdzie z różnych przyczyn było trochę braków personalnych. Szefowa otwartym tekstem zapowiedziała pańci, żeby ani się ważyła mieć zawał, bo jakby co, to one wszystkie tam w pracy, kochające koleżanki znaczy, dobiją pańcię łopatą. A to megiery, odgryzła się pańcia i na złość postanowiła przeżyć. We wtorek rano było pańci trochę już lepiej, a w środę stanowczo zdecydowała się żyć dalej. I nawet zdołała spisać plan świątecznych zakupów i zajęć. Co prawda, nie wiadomo jak będzie ze świątecznym porządkiem, albowiem porządkowa siła robocza, czyli Junior, wczoraj opuścił dom i do tej pory się nie odzywa.
Pańcię trochę zdołował fakt, że musiała odmówić obejrzenia Hobbita na pokazie prasowym, choć Młody oferował zaproszenie. Jednakowoż akurat w tym czasie wypadała pańci wizyta w sądzie.
Problemy były też z choinką, tutaj z kolei nawaliły lampki. Nie, żeby tak zwyczajnie. Od połowy. Pańcio walczył z nimi pół czwartku, ale jak go kopnęły prądem, poddał się nieodwołalnie. Na szczęście pańcia w tę niedzielę znowu idzie do pracy, więc jest nadzieja, że jeszcze jakieś lampki kupi.
Poza tym, pańcia wybiera fotki Benedicta do nowego kalendarza. Producent owego (kalendarza, nie Benedicta!) życzy sobie fotek ciężkich, a takie bardzo trudno znaleźć i pańcia mówi, że nigdy by nie przypuściła, że kiedyś będzie miała dosyć oglądania Benedicta!
A na dodatek od wczoraj pańcia musi udawać głupią. Prezent dla pańci stoi na środku garażu, wielkogabarytowy jest, więc trudno go przeoczyć, jak człowiek udaje się tam po marchewkę czy cukier.** Ale pańcio strasznie się tajniaczy, nic nie mówi, mimochodem majstruje przy kontakcie w łazience na górze, udając, że nic nie robi, więc pańcia udaje, że nic nie widziała. Faceci są jak dzieci, nie róbmy dziecku przykrości, nie?
* Odpowiedzialna i obowiązkowa.
** Z braku spiżarni zapasy trzymamy w garażu.