Lidka pisze:Kamilla8 pisze:Ja rozumiem działanie karmników. I dlatego wizja zamykającej się nagle nad kocią głową pokrywy mnie przeraża.
Ale w tym rzecz, że to się nie zamyka. To się tylko otwiera.
Nakładasz jedzenie do miseczek i zamykasz. Ustawiasz czas kiedy ma się otworzyć pierwsza miska. Jak się już otworzy to się nie zamyka. Po jakimś czasie ustawionym na drugiej misce otwiera się i druga i tak zostaje otwarta. Tam się nic nie zamyka.
Aaaaa...

No to już lepiej, faktycznie.
Micha jest kotem neurotycznym i źródłem stresu jest dla niej to, że czasami nocuję u swojego chłopaka (ona zostaje wtedy z rodzicami, z którymi mieszkam, więc żadna krzywda jej się nie dzieje), w przeddzień pierwszych wymiotów z aktualnej serii zestresowała się też niepotrzebną wizytą u weta (jakiś błąd w terminarzu). Normalnie noszę ją w rękach do weta, bo mamy go jakieś 150m od domu, ale ponieważ wiedziałam, że mamy zaplanowaną biopsję, to wsadziłam ją do transportera, który jej się okropnie kojarzy, i jak dotarłyśmy na miejsce to okazało się, że jest jakiś błąd w grafiku i lekarz, który zajmuje się pobieraniem materiału do biopsji, będzie zupełnie innego dnia w pracy. Więc się Mich zestresowała niepotrzebnie.
Dzisiaj o 4.20 był paw pianą. Tak mi się zdaje, bo kota spała wtedy ze mną i obudziłam się jak tylko zerwała się z łóżka i zeszła na podłogę puścić pawia. Więc jeszcze skonsultuję to z rodziną, bo może jednak wyglądało to inaczej, może ja obudziłam się już na sam koniec bełtania. No ale skoro podejrzenie moje było takie, że samą pianą wymiotuje, to poszłam ją nakarmić (bidulina mało jadła wczoraj, próbowałam ją przegłodzić żeby tabletkę na odrobaczanie zjadła) i był spokój przez kilka godzin. Dopiero po kolejnym posiłku zaczęła zwracać tym, co zjadła. Dziwne to wszystko.
Co do cudownych ozdrowień - Misia ma jedno za sobą, przez bity miesiąc wszystko było w jak najlepszym porządku. Więc co prawda zastosowaliśmy odrobaczanie, ale nie spodziewam się, że nastanie kolejny cud, raczej po prostu chcę wyeliminować potencjalną przyczynę.