Jeepus jest przekochany. dzisiaj mi sie na kolanach ulozył - jak o wzięłam oczywiście. I się rozmruczał.
Zdecdowanie kocurki zdominowały Kangusię. Trudno sie jej przebić do zabawy. A Nissan szału jakiegos dostał dzisiaj i skakał, fruwał, ganiał nie patrząc na nikogo ani pod swoje łapy. Kangulas lekko zagubiona, a moze spiąca. Teraz sie wyleguje na fotelu, łapinki paluszkami zlozone do siebi, pysio rozluźnione... fajna koteczka z niej, slodziak troszkę bojkotowaty
Wczoraj na Mikołajki kociaki dostały tor z piłeczką w środku do zabawy. Zajęło im kilkanaście sekund, aby go rozmontować i wyjąć piłeczkę. Najpierw Jeep, potem Nissan i na kou Kangusia sobie poradziła z wyzwaniem. wchodze dzisiaj, tor rozmontowany (zdjęta jedna część) i piłeczki nie ma. Obszukałam kazdy kąt, podniosłam szafki, no wszędzie i nie ma. nic jak wturlały pod szafki w kuchni, ktorych niestety nie miałam ochoty odsuwać (zresztą to nie takie łatwe). odsunęłam lodowke delikatnie - nie ma. Dopiero jak włozyłam głowę do szafki ze zlewem, aby na ile sie da zajrzeć, czy sie gdzies nie zakamuflowała pod ścianą b ądź za kuchenką gazową, zobaczyłam ją za taką częścią lodówki, ktora zasłaniała piłeczke gdy sie patrzylo z każdej innej strony. Uff, tor odzyskany i kociaki natychmiast do zabawy przystąpiły. Ale już były zmęczone troszkę, więc turlały. usmiałam się widząc jak długie łapy ma kot. Kangusia włozyła całą łape i to w tę zawiniętą część toru. szkoda, ze telefon misię rozladował, bo fota byłaby przecudnie śmieszna.
Chyba dopada mnie ciśnieniowa choroba. Jestem jakoś nieprzytomna. Na przykład dzisiaj WYCHODZĄC Z bloku wyciągnęłam klucze, aby sobie drzwi otworzyć

a teraz padam z nog, nawet się trochę zdrzemnęlam przy kocim torze na twardej podlodze.