Tak, Asiu, zrobiła testy. Są ujemne
Nad tym kotem wisi ściema na ściemie i nic się kupy nie trzyma.
Ale jest. Całkiem materialny.
Głodny, głodny, głodny...
I potwornie przestraszony. Do rana, na szczęście wyszedł z kuwety i uwalił się w koszyku z kocem.
Kuweta zaliczona elegancko i zgodnie z przeznaczeniem

Syczy i buczy jak syrena przeciwmgielna. Zaliczyłam nawet z pazura.
Ale głaskać się daje bez problemu. Nie przerywając buczenia i syczenia. Biedny jest.
I potwornie brudny.
Z lecznicy, która leczyła kropelkami kk Florka i Desi/Matyldy, dostał... kropelki, więc czeka nas podróż do mojej wetki niebawem.
Jak się tylko domyje, a ja go ogarnę medycznie, musi się wyprowadzić.
Nie ma takiej możliwości, żebym wpuściła teraz nowego kota do stada, przy stanie Kocidy i Kardamonka. Nie powinni go nawet zobaczyć.
Tymczasem Florek znów na antybiotyku poprawił się trochę. W przyszłym tygodniu czeka i jego, i Desi rynoskopia. Dzieciaki mają już ponad osiem miesięcy i nie było jeszcze dnia jeszcze, żeby były zdrowe...

Piotruś już zaczął się uśmiechać. Pani przysłała mi w nocy smsa. Lubi się bawić i przytulać. I noszenie na rękach. Napisałam jej, że uwielbia tarmoszenie uszek (ale nie napisałam, że uwielbia wyżeranie brzuszka, bo gotowa by była zwątpić... A kiedyś, po jakiejś psocie zagroziłam mu, że mu wyżrę brzuszek, jak się nie uspokoi.
Wyżryj! Wyżryj! - naprzykrzał się gówniarz. No to złapałam, odwróciłam brzuchem do góry i zrobiłam tak, jak się robi malutkim dzieciom, żeby głośno się śmiały. Piotruś zaczął głośno się śmiać i wołał -
Jeszcze! Jeszcze! I od tej pory miewał wyżerany brzuszek. Uwielbiał to...)