Miłość ponadgatunkowa. Ale psu się nie dziwię. Miałem ich kilku. Same samce. Jeden był stuprocentowy. Nawet stołowej nodze nie przepuścił. Chyba jednak wolę koty, są jakieś takie bardziej finezyjne.

Aha, Maksio też był. Jego współlokatorka -jamniczka w koncepcyjnym czasie chodziła w specjalnych majtkach. Nic z tego, potrafił je zdjąć. I zonk.