Witamy niedzielnie
Witaj Puszatku
My wciąż jeszcze w drodze, teraz będzie ostatni tydzień.... mam nadzieję.
Poprzedni już był ciężki, teraz ze zgrozą patrzę na to, co za oknem
Wróciliśmy do rodzinnej miejscowości Krówci, lodowate jezioro, wiatry dują....
Tyle, że kwaterę mamy super, letników nie ma, więc miejsca sporo. Mieszkamy w dużym domu- "Stara Apteka", przed wojną faktycznie na parterze była tam apteka, na górze mieszkania.
Z zewnątrz ten dom zawsze wydawał mi się ponury, scenografia do horroru, wewnątrz okazał się przytulny, klimatyczny, cieplutki, sosnowe podłogi i w "moim" pokoju ściany ciepłe od komina.
Kociejstwu też się podobało, rozlazły się jak stado wszy wtykając nosy w każda dziurę. Pruszyn uwielbia nowe miejsca, dokonawszy inspekcji malowniczo rozłożył się na kuchennym stole
Krówcia miewa coraz dziwniejsze pomysły, w czwartek o poranku resztką narzuconej sobie dyscypliny zwlekłam się z wyrka i ....w trakcie odziewania się skonstatowałam brak istotnych części garderoby, ocieplanych legginsów, wełnianych skarpetek, roboczych spodni i paru innych...nie ma, pokój duży, ale bez szczególnych zakamarków, patrzę za łóżka, pod łóżka, zaglądam do kanap, przetrząsam regał....nie ma, to nie paczka zapałek moje robocze gacie, odsuwam szuflady...nic, usiadłam, patrzę, myślę...jak ten "scherlock holmes" i.... bingo ! wyciągam dwie ostatnie szuflady komodo-regału i są, są moje gacie, pracowicie upchane między podłogą a dnem ostatniej szuflady
Między ścianą a regałem znalazłam "wejście" do tej jaskini, część ciuchów usiłował upchać z drugiej strony, ale było za wąsko i się zaklinowały, wyciągałam za pomocą kija od szczotki
A Krówcia siedział i patrzył i przysięgam, że miał wypisaną na ryjku dziką radochę, skąd taki pomysł, pojęcia nie mam, ale jest to bardzo inteligentne i "zmyślne" zwierzątko.
Zaskoczył mnie no
Degustator


Strażnik domowego ogniska

Rodzina, ach rodzina...

Przed orkanem, w tle elektrownia w Koninie
