3,10

. Co, dopiero 3,10 a ja taka żywa

się obudziłam. Coś mi w głowie świta ,że czegoś nie zrobiłam wczoraj w tym rozgardiaszu. Za diabła nie pamiętam.

W domu cisza. Kotów nie słychać. Przesunęłam dłonią w nogach łóżka i zastałam tylko wywalonego Żwirka. On sam wystarczy za całe stado bo gabaryty ma pokaźne.

ale to nie jest normalne. Słyszę jakieś pufanie. Zaskakuje, że to nie jest wdzięczne pufanie TZ co to sobie legł na plecykach. Sureńka jako kok na jego głowie sobie leży i posapuje. Dotknięta ,rozmruczała się i przylazła na mnie. No i zaczęło się. Chipek przyszedł mnie pomolestować. Myszka na nogach się wywaliła. Sasza robiąc stójkę prosiła o wygłaskanie łepinki . A potem wskoczywszy na klatę poprosiła o wygłaskanie brzunia. Rudolf umiera z głodu i po jękach poznaję, że to są jego ostatnie chwile. W pokoju Danki gdacze Dropsik. Wstałam,

co było robić. Jak z braku żarła mają polec to ja nie chcę ich mieć na sumieniu
Zaliczyłam dziki, zaliczyłam sklep ,wstawiłam zdobyczne ostatnie 5 skrzydełek kuraka. Niech się gotują ku chwale brzuszków kocich. Zdzieliłam ścierą Dropsa co to mnie zahaczył pazurami jak przechodziłam. Ma takie zapędy damskiego boksera. Kto go nauczyć miał manier? Polałam rany

spirytusem. Szkoda ,że był tylko salicylowy w domu był, bo wewnętrzne odkażanie bardziej mi pasuje
I zaskoczyłam o czym
zabyłam jak Suri gęgać zaczęła. Nie zrobiłam przelewu wetce za wizyty.

Oczywiście karta kodów jest w przestworzach mieszkanie i zlokalizowanie jej graniczy z cudem. A,że u mnie cudów nie ma to musze się przekopać przez znane, logiczne i te mało logiczne miejsca by nową znaleźć. Wiem, że przyszła bo ją w ręku miałam. I na tym moja pamięć się skończyła
Dziś do w eta z małą i Dropsem. Mała będzie odrobaczana "specjalnie" bo wszystko wskazuje z badań, że jej życie wewnętrzne jest dużo za dużo i dlatego takie problemy są zdrowotne. Wczoraj miała być podtruta, bym miała więcej dni na jej upilnowanie ale ...
Trzymajcie za nią kciuki. Boję się truć dziecko jednak w jej wypadku nie ma wyjścia.
Idę na poszukiwania.Jaka miła odmiana mnie spotkała. Zamiast poszukiwać znaczeń zbuntowanych faciów, szukam kawałka plastiku. Ale w tym wypadku węch mi nie pomoże
