Musimy poczekać, narazie nie mają czasu.
Z łapką to tylko wiem od pana strażnika, że była na skórce i odpadła. Ten strażnik opowiadał, że kotka była tak strasznie poraniona, że chciał z litości ją dobić łopatą. Ale nie dobił tylko nakarmił. I teraz siedzi z dziecimi u naszej drogiej, anonimowej koleżanki. Jest malutka. To córka z ub roku Cholernej Mamusi. Prowadziła swoje kotki po wszystkich dziurach na Starówce, zwariowała. Ciągle wędrowali, ciągle zbierałam kocie trupki, potrącone, zagryzione. W tym roku urodziła 4, które są u mnie. Zgarnełam z Rynku, spod podestu. Bałam się, że tak jak w zeszłym roku zacznie dzieci "przeprowadzać". Zaraz po zabraniu małych Cholerna Mamusia zapadła się pod ziemię. Nie ma jej już drugi miesiąc.