Jestem zła i wściekła. Zła bo ludzie traktują nasze zwierzęta i nas bez szacunku. Sasza nie ma domu. Dom rozmyślił się bo... I dobrze bo Sasza to nie pluszak.
I nie o to chodzi,że dom rozmyślił się tylko w jaki sposób to zrobił.
Zbulwersowało mnie to,że ludzie nie raczyli przez 3 tygodnie dać znać,że mają wątpliwości ,że Saszy nie jest się w stanie zakochać ,że nie pasuje do ich rodziny... Nie stać było na wcześniejsze powiadomienie nas, tylko kotu blokowało się przyszłość. Słowna jestem i obiecanego kota nikomu nie wydam. Nawet dziś odmówiłam fajnej kobiecie rozmowy/domu bo Sasza już go ma.
A wieści dostałam w pełnej kulturze

, w godzinach pracy, w dniu odbioru... Jestem pewna ,że gdybym maila nie wysłała z pytaniem czy godzina jest aktualna to NIKT by się do mnie nie odezwał.
Czy żałuję ,że tam nie idzie? Nie, bo Sasza jest warta więcej . Czy jestem zła, że tam nie idzie? Nie, bo człowiek ma prawo zrezygnować.
Jestem zła jednak i zniesmaczona sposobem załatwienia. Jest mi ogromnie przykro, że zaufałam i tak nie fajnie nas potraktowano. Było tyle czasu, tyle chwil na przemyślenia... Nikt nie zmusi nikogo do miłości -ale to się już wie ,spotykając kota. Tylko po cholerę zwodzono nas, nie myśląc o kocie i jego przyszłości. Ten kot siedział i czekał na swoich, którzy nim wzgardzili. A może ten DOM prawdziwy i jedyny mu zwiał bo ja źle oceniałam sytuację. Czuję sie winna.
Zawsz, zawsze mnie wkurza takie traktowanie. Nasz czas, nasze uczucia są niczym w stosunku do "ja" drugiej strony. Dziś tylko to "ja" słyszałam w rozmowie. Boli mnie ,że potraktowano Saszę jak rzecz zamówioną. A to żywy kot co może stracił kilka szans na dobre życie siedząc w kocińcu.
Mam tylko nadzieje,że domy co się w Saszuni sprawie odezwały zaintersują się podesłanymi im kotami. Może jakiś kot skorzysta na tym całym bałaganie.