JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lis 21, 2013 17:25 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Ventrue1 pisze:Widziałam co się z nią działo w ostatnich dniach i to bolało po stokroć bardziej, bo wtedy było widać że cierpi i że jej ból może ukoić tylko jeden zastrzyk...
Już lepiej cierpieć w pojedynkę.

Ja też widziałam cierpienie Jennego. Do końca byłam przy nim. Dzisiaj mi się wydaje, że może za szybko podjęłam decyzję o jego uśpieniu, że może powinnam poszukać pomocy w Niemczech. Ale wtedy byłam już zmęczona jego chorobą, ciągłym wożeniem do weterynarza, życie w napięciu, w stresie. Unikałam kontaktów ze znajomymi, nawet nie odbierałam telefonów od nikogo. Bo ciągle o nim myślałam. Bałam się każdego dnia, każdego wyjścia do pracy, a przede wszystkim nocy. Bo nie mogłam go doglądnąć, kontrolować.
Dziś bym znowu walczyła, za wszelką cenę, bo tak mi go bardzo brakuje. Był dla mnie wszystkim.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Czw lis 21, 2013 17:37 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Gunia, nie zadręczaj się
On cierpiał... skąd wiesz czy gdyby potrafił mówić, nie powiedziałby Ci "skróć moje cierpienia" ?
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1607
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Sob lis 23, 2013 21:37 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

color1 pisze:On cierpiał... skąd wiesz czy gdyby potrafił mówić, nie powiedziałby Ci "skróć moje cierpienia" ?

Gunia, nie zadręczaj się
On cierpiał... skąd wiesz czy gdyby potrafił mówić, nie powiedziałby Ci "skróć moje cierpienia" ?


Może i tak. Tylko to tak trudno zrozumieć. Nie ma go i to mnie boli. Bo on był "od zawsze". Jeździł z nami w góry i nad morze. Zawsze spokojny i opanowany. Taki kochany. Nigdy nie robił żadnych problemów.
Mówią że koty przywiązują się do miejsca, ale to nie prawda. One kochają ludzi. Jennemu było obojętnie gdzie był, byleby ze mną. Pamiętam jego pierwszą noc w nowym domu. Nagle z mieszkania w bloku przeprowadził się do domu, gdzie salon miał powierzchnię poprzedniego mieszkania. Spał ze mną w łóżku. Właściwie to leżał bo nie było mowy o spaniu. Leżał i nasłuchiwał. Martwiłam się jak on się przystosuje, po 10 latach w bloku do domu z ogrodem. Ale przywykł i to bardzo szybko. Kochany Jenny, gdzie jesteś kotku?
Nie mogę przestać go opłakiwać, nic nie pomaga, jak sobie z tym poradzić??
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Sob lis 23, 2013 21:52 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Trochę pomaga, jak człowiek taki zajęty, zenie ma czasu na myślenie...
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16134
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Sob lis 23, 2013 21:53 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Z tym przeprowadzaniem się i stwierdzeniem że kot się przyzwyczaja do człowieka a nie do miejsca- zgodzę się w 100%.

Julian tak zaliczył dwie przeprowadzki.
Najpierw nauczony wychodzić z domu do bloku, potem w wieku lat 15 z bloku znów do domu...
Dla niego to było obojętne gdzie, ważne, że ludzie ci sami.
Adaptował się natychmiast.
Choć podróżowania nie znosił i tak mu pozostało.

Zauważyłam ostatnio że się postarzał chłopak...
Właściwie tak z dnia na dzień.
Nadal jest w całkiem niezłej formie, z wychodzenia zrezygnować nie chcę (choć ja bym chciała), ale zdecydowanie jak się ochłodziło skrócił pobyty. Właściwie wychodzi, sika i wraca.
Mimo to powolutku zaczyna być widać że jest "starszy".
Choć to "starszy" wciąż nijak się ma do jego 16-stu lat...
Jedyne czego szkoda to jego zębów. Tyle lat miał piękne zęby a teraz został na skutek narkoz bez kłów choć z pełnym pozostałym uzębieniem.
No, może trochę mniej zwinnie skacze a często wykorzystuje ludzi aby go podnosili (nauczył się cwaniak że jak udaje że nie może to go noszą... a jak nie noszą to się okazuje że jednak może...), ale co się dziwić po wypadku który miał.
Byle zdrowy był jak najdłużej.

Nie wiem jak zagłuszyć Twój ból Gunia.
Mam po prostu nadzieję że Jenny wróci czym prędzej i jak najszybciej go spotkasz znów na swojej drodze...
Sadysta Zabrza cd http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=160149
Tona karmy dla schroniska !! http://www.youtube.com/watch?v=YMw8lsfOxzU
Obrazek Julian [*] (13.02.14) i Rysia Obrazek Sara [*] 17.09.2013

Ventrue1

 
Posty: 417
Od: Pon mar 04, 2013 20:41
Lokalizacja: Łazy k/Zawiercia

Post » Sob lis 23, 2013 22:04 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

U mnie dzisiaj mijają trzy miesiące i nie umiem sobie poradzić z tęsknotą.

jaanka

 
Posty: 87
Od: Wto paź 03, 2006 21:57

Post » Sob lis 23, 2013 22:30 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

taizu pisze:Trochę pomaga, jak człowiek taki zajęty, zenie ma czasu na myślenie...


Próbowałam, przy trójce dzieci nie mam za wiele wolnego czasu, dom, do tego praca zawodowa, jestem codziennie na forum, czytam o problemach i radościach innych. Na chwilę owszem to pomaga, ale kiedy idę się kąpać, nikt nie leży na dywaniku przed wanną, już myślę.., szykuję posiłek - nikt nie wpatruje się we mnie niczym w Boga, czekając na skrawek mięsa-myślę, myślę nie tylko w domu, można by przytaczać mnóstwo sytuacji, jazda samochodem, chwila w pracy na wypicie kawy.

Ktoś powie- ona chyba nie ma żadnych innych problemów, ale to nie prawda, mam problemy jak wszyscy inni, problemy codziennego życia. Ale mimo wszystko sprawa Jennego w dalszym ciągu wysuwa się na pierwszy plan.
A kiedy tylko wracają wspomnienia łzy stają mi w oczach. Nigdy bym nie pomyślała że Jennego spotka taki los. Dlaczego on? Dlaczego właśnie on? Nie wiem jak sobie z tym poradzić. To już ponad 2 m-ce a ja nie umiem sobie z tym poradzić.
Staram się wracać myślami do tego okresu z przed choroby, ale to tylko pogarsza sytuację.
Czy mieliście lub macie podobny problem?
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Sob lis 23, 2013 22:51 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Ventrue1 pisze:Zauważyłam ostatnio że się postarzał chłopak...
Właściwie tak z dnia na dzień.
Nadal jest w całkiem niezłej formie, z wychodzenia zrezygnować nie chcę (choć ja bym chciała), ale zdecydowanie jak się ochłodziło skrócił pobyty. Właściwie wychodzi, sika i wraca.
Mimo to powolutku zaczyna być widać że jest "starszy".
Choć to "starszy" wciąż nijak się ma do jego 16-stu lat...
Jedyne czego szkoda to jego zębów. Tyle lat miał piękne zęby a teraz został na skutek narkoz bez kłów choć z pełnym pozostałym uzębieniem.
No, może trochę mniej zwinnie skacze a często wykorzystuje ludzi aby go podnosili (nauczył się cwaniak że jak udaje że nie może to go noszą... a jak nie noszą to się okazuje że jednak może...), ale co się dziwić po wypadku który miał.
Byle zdrowy był jak najdłużej.



Ventrue ile ja bym dała, żeby Jenny był. Stary, schorowany, nawet bez zębów. Aby tylko nie cierpiał a żeby BYŁ. Życzę Ci z całego serca abyś mogła się cieszyć Julianem w zdrowiu jeszcze kilka ładnych lat.

Jenny też nie miał jednego kła. Połamał sobie wiecie na czym? Pewnego dnia jak miałam wolne, szykowałam obiad, rozmrażałam mięso w zlewie, w miseczce. Jenny był typem złodziejaszka, kradł szynkę z kanapek, mięso z talerza, potrafił wygrzebać kości ze śmieci jak się nie domknęło szafki. Wiedziałam o tym i pilnowałam aby nie miał możliwości "dojadania" sobie na boku. Ale wtedy gdzieś wyszłam, na chwilę dosłownie do innego pomieszczenia i kiedy wróciłam, solidne skrzydło z indyka leżało na podłodze, Jenny na mój widok czmychnął i zostawił zęba.
Połamał na zamarzniętym indyku! Martwiłam się potem o to, ale weterynarz go obejrzał i kazał obserwować to co zostało w dziąśle, czy nic się nie dzieje, bo czasami trzeba chirurgicznie usuwać "resztę".
Tak śmiesznie potem wyglądał z tym jednym wystającym kłem.
I tak odszedł, moje serce, czemu?
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Sob lis 23, 2013 22:56 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Gunia, przytul do serca Lenkę, Maję i Etnę. Te zwierzaczki też potrzebują Twojej miłości,takiej samej jaką darzyłaś Jennego.

Lenka i Maja są przepiękne :D Etna też :D .

Trzymaj się jakoś :ok:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Sob lis 23, 2013 23:05 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

viewtopic.php?f=46&t=127711 jak znajdziesz czas, to poczytaj.

Historia nieprawdopodobnej miłości Ani (Hakita) i Zulusa, który odszedł dwa lata temu też na chłoniaka :cry:
Hakita cierpi i tęskni do dziś, ale może będzie potrafiła jakoś pomóc ?
Obie bardzo cierpicie, a to zbliża i można pogadać od serca ...

Przytulam Guniu :kotek:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7331
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie lis 24, 2013 20:53 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

kwinta pisze:http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=127711 jak znajdziesz czas, to poczytaj.

Historia nieprawdopodobnej miłości Ani (Hakita) i Zulusa, który odszedł dwa lata temu też na chłoniaka :cry:
Hakita cierpi i tęskni do dziś, ale może będzie potrafiła jakoś pomóc ?
Obie bardzo cierpicie, a to zbliża i można pogadać od serca ...

Przytulam Guniu :kotek:


Dziękuję, zaczęłam już czytać wątek Hakity.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pon lis 25, 2013 22:40 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Jutro kolejny tydzień. Dzisiaj przerzucałam zdjęcia z telefonu do laptopa. Oczywiście nie zabrakło na nich i Jennego, choć głównie były to zdjęcia mojej wtedy nowonarodzonej córeczki. Dziś mała ma 1,7 m-cy.
Jenny był wtedy okazem zdrowia i nic nie zapowiadało zbliżające się tragedii. Dwa miesiące, tylko dwa miesiące miałam na oswojenie się z jego chorobą, walkę i pożegnanie. To za mało.
Coś Wam opowiem:
Mieliśmy też Kacpra. Pięknego, młodego kociaka, wzięłam go od znajomego, specjalnie dla Jennego.

Jenny przez dwa tygodnie był sam w domu, my wyjechaliśmy za granicę. Nie mogłam go zabrać. Lot samolotem, inny kraj itp. Wiecie o co chodzi, był już wtedy chory, miał cukrzycę, wymagał podawania insuliny dwa razy dziennie. Załatwiłam z panią weterynarz że będzie przychodziła do niego rano i wieczorem i robiła mu te zastrzyki. Dałam jej klucze do mieszkania, przychodził też męża brat, zabierał to i owo produkcji Jennego. W rozmowach tel. wet.mówiła że wszystko ok.,Jenny ma się dobrze. Po powrocie okazało się że niestety nie była to prawda. Można powiedzieć, że wróciliśmy w ostatniej chwili. Jenny słaby, słaniający się. Szybka decyzja, szybki wyjazd do Gorzowa. Zdążyliśmy. Trafiliśmy na prawdziwego lekarza. Rozpoznał kwasicę ketonową. Jenny został tam kilka dni. Jego życie wisiało na włosku. Wyszedł z tego. W między czasie miejscowa pani doktor(?) przyznała się że Jenny nie zawsze(?) dostał zastrzyk bo drapał i gryzł! Zostawię to bez komentarza.

Po tym Jenny miał problemy z chodzeniem, doszło do neuropatii, nie chodził, tylko pociągał tyłem. Doktor powiedział że to odwracalne, ale kociak jakby się zniechęcił do wszystkiego, dużo leżał, nie chciał się bawić. Wtedy postanowiłam, że weźmiemy drugiego kotka żeby jakoś Jennego rozruszać. Zamiast jednego znajomy zostawił nam dwa koty i tym sposobem trafili pod nasz dach Kacper i Lenka.

Mieli być lekarstwem dla Jennego i tak się też stało. Jenny przy nich zaczął się ruszać, biegać za nimi, bawić się. To dzięki nim zaczął chodzić. Neuropatia minęła.
W między czasie się przeprowadziliśmy. Kacper i Lena mieli może po roku.


Zawsze razem:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Kacper witający Etnę:
Obrazek

Byli po to żeby Jenny mógł wyzdrowieć i wykonali swoje zadanie w 100%.
Jednak pewnego dnia, pamiętam to tak dokładnie, Kacper nie wrócił do domu. Zawsze się marwiłam jak któryś z kociaków się spóźniał. Tak było i tym razem. Wzięłam latarkę i poszłam go szukać. Niestety nigdzie go nie było. Oczywiście nie spałam całą noc, w nocy wyszłam ponownie na poszukiwania, też bez rezultatu.
Znalazłam go rano, przed siódmą jechałam do piekarni po chleb. Leżał nieruchomo przy krawężniku na ulicy. To był szok. Wzięłam jego już sztywniejące ciałko do auta i zawiozłam do domu. Zakopaliśmy go w ogrodzie, teraz leży koło niego Jenny.
Obwiniałam męża o tą śmierć.
Ja niechętnie wypuszczałam koty, zawsze się bałam żeby coś im się nie stało. Mój mąż uważa że szczęśliwy kot to taki który chodzi swoimi ścieżkami, a nie siedzi na parapecie. Może jest trochę w tym racji, ale skutki takich wypraw czasami są opłakane.

Kacper odszedł nagle, z dnia na dzień. Była rozpacz, łzy, ale to nie tak jak z Jennym. Po Jennym jest niekończący się żal, krwawienie serca, łzy już na samo wymówienie jego imienia.

Dlatego przedstawiłam po krótce historię Kacperka który był także kochanym kotkiem, taką przylepą, wiecznie gadającą, zawsze gdzieś pod nogami, ale ...kochanym nie tak jak kochałam Jennego.
Wiecie już czym jest moja rozpacz?
Nie ma takiej drugiej. To tak jakby część Twojego serca uschła. Po Kacperku tak nie było.
Dlatego nie umiem sobie z tym poradzić.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pon lis 25, 2013 23:01 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Gunia, ja (i pewnie wiele innych osób tutaj) Cię rozumiem, ale życie toczy się dalej (musi) i trzeba wziąć realia "na klatę" - może to dziwne, ale ja jakoś staram się blokować rozpamiętywanie i myśli o Lesiu (on odszedł i nie wróci, choć pamiętać będę zawsze te jego wampirze ząbki ;) którymi nigdy mnie nie ugryzł (choć podgryzał), to jak zamykanie karty historii, choć czasem jak niechcący (albo chcący) natknę się na pamiątkę po nim, kawałek sznurka którym się uwielbiał bawić (siłować ze mną), zdjęcia to cóż... łezka się zakręci, żal za gardło ściśnie... ale nic tego już nie odwróci. We mnie też coś pękło, ale w druga stronę, moje uwielbienie do kotów się tylko spotęgowało, to jakby mój dług wobec Lesia... Dla mnie ten czas też idzie inaczej, odszedł zaledwie 3 miesiące temu a mam wrażenie że minęły lata, nie wiem czy to dobrze czy źle ale tak chyba jest uczciwiej, bo poświęcam "w pełni" teraz swój czas i uczucia jego małemu następcy ;)


Obrazek

jedno z ostatnich zdjęć mojego wampirka...
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1607
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Pon lis 25, 2013 23:35 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

Faktycznie że wampir, ale jaki urodziwy. :kotek:
Ty sobie jakoś radzisz po śmierci Lesia. Myślę że duża zasługa w tym Twojego nowego przyjaciela. Ja też czekam na następcę Jennego, bo niewątpliwie takiż prędzej czy później się pojawi.
Może on i mi pomoże.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

Post » Pon lis 25, 2013 23:47 Re: JENNY -Moja Miłość umiera na chłoniaka-pomóżcie! [*]

A wiesz color1 tak teraz sobie myślę że to by się zgadzało. Jak zginął Kacper to dość szybko wzięliśmy Maję. To ich przyrodnia siostra, z któregoś tam kolejnego miotu. Zrobiliśmy to dla Lenki bo była bardzo, bardzo smutna po śmierci brata. Jednak pewnie nieświadomie pomogłam też i sobie, stąd mój ból był dużo mniejszy. Majka była i jest tak absorbującym kociakiem, że po prostu nie było czasu na łzy i pogrążanie się w żałobie.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

KACPER[*]22.05.2009-24.04.20011 ...JENNY[*] 25.07.2000-10.09.2013 .... LENKA-22.05.2009 ............... MAJA-13.06.2011 .............................ETNA- 30.01.2010
........................... Kocham Cię Jenny - wróć do mnie !

Gunia1

 
Posty: 238
Od: Pt lip 12, 2013 22:06

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Majestic-12 [Bot] i 174 gości