
Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy
zoyabea pisze:Czarny wystający ogon z rury do dziki bialo czarny kocur po kastracji, ktorego zglosilam miesiac temu jako zagnionego - okazalo sie ze mieszka w tej rurze i schodzi tylko na żarcie - swoją drogą należałoby go jakoś z tamtąd wyciągnąć zanim przyjdą kociaki.
zoyabea pisze:Drugi kolega czarno bialy - niestety nie pamiętam nr - bardziej wycofany ispecjalnie nie syczy już - na moje oko po prostu mega przerażony.
zoyabea pisze:Czarno biały to 887/12 dostał imię Santiago.
Drugi czarny 27/13 - niestety nie pamiętam ale Ci dwaj to nasze "koty z rury" z pokoju kociąt - strachulce syczące, ale czarny daje się głaska i jak wiecie brać na ręce.
zoyabea pisze:Sla MisJoas - oficjalnie melduję, że żaen z kotów w adopcyjnym nie jest dziki - i czarny i białoczarny aka "koty z rury" dają się głaskać - tylko potrzeba cierpliwości
Revontulet pisze:A propos dzikich kotów z rury: byłam nieźle zszokowana, że czarno-biały był uważany za dzikiego. Przecież to taki miły kotPorządnie go wygłaskałam i dzielnie to znosił.
MissJoas pisze:(...). Natomiast co do czarno-białego, to nie wiem czy mówimy o tym samym, bo teraz są 2 takie kocurki: 1 faktycznie piękny i w miarę przytulasty, ale drugi siedzi ciągle w transporterze przy drzwiach i jak go dziś próbowałam pogłaskać, to chwilę to wytrzymał, cały przerażony oczywiście, no i potem na mnie nasyczał w końcu, więc się już mu nie naprzykrzałam.
zoyabea pisze:Bialo czarny "kot z rury" to ten ktory siedi cały czas w budce ;(
Revontu;et pisze:Myśle, że o tym samym piszemy![]()
Piekny i przytulasty jest ten (110):
(...)
Z rury to taki bardziej pingwin. Przerażony jakniewiemco.
Dwa tygodnie temu trochę na mnie nasyczał, na samym początku i tak raczej dla zasady, bo potem już był spokojny.
Wczoraj było zero syczenia, a naprawdę długo go głaskałam. Fakt, troche powyginana, bo niełatwo było sie do niego dostac, ale nawet się odprężył.
MissJoas pisze:Drobny sukces odniosłam też w kontaktach z biało-czarnym przestraszonym z transporterka - jadł mi z ręki i dosłownie wylizywał palce, ale niestety pogłaskać mimo to się nie dał
akne pisze:Piszecie o tym pingwinie, co siedzi w transporterze wciąż, w kącie przy wejściu po lewej stronie?
On bardzo pozytywnie reaguje na świeże pachnące mokre - zjada do końca.
Wciąż w tym transporterze siedzi? Ale chyba (sorry za głupie pytanie) z potrzebami fizjologicznymi wychodzi na zewnątrz? Bo w transporterze nie widziałam niczego śmierdzącego...
On nie parskał przy mnie, tylko chował się coraz głębiej na każdą próbę kontaktu (kontakt = zagadywanie).
Kojarzycie, jaką ma historię?
Kocisko wygląda na jakieś 2-3 lata i jakąś ogromną traumę - przepraszam za ewentualne nadinterpretacje, to moje subiektywne odczucia.
Mam słabość do pingwinów, vide podpis
MissJoas pisze:tak o nim mowa, no właśnie mokre mi zlyzywał z ręki; on ogólnie z apetytem nie ma problemuco mu się podsunie to zaraz znika; nigdy nie udało mi się go przydybać poza transporterem, ale na pewno korzysta z kuwety, inaczej by już nie żył; ja parę razy próbowałam się w ten transporter z ręką zapędzić, ale jak już czuł że się bardziej nie skurczy przed moją ręką, to zaczynał syczeć; jeśli komuś się uda ustalić jaki on ma numer, to można sprawdzić czy o nim coś wiadomo; może Oliwia będzie wiedziała z pamięci, ona WSZYSTKO wie
w takim pozytywnym sensie.
Revontulet pisze:Pingwin ma numer 887/12.
Na szczęście apetyt mu dopisuje.
Też nigdy nie widziałam go poza transporterem, ale nie jest zasikany więc musi wychodzić choćby po to, żeby skorzystac z kuwety.
Cały czas nie mam najmniejszych problemów z głaskaniem go. Za każdym razem poświęcam mu dużo czasu, tzn. dłuuugo go głaszczę. Nie tylko nie syczy, ale przytula głowę do mojej ręki. Rozluźnia się, a ostatnio nawet trochę przysypiał jak go głaskałam.
Niech w końcu ktoś go wypatrzy!
zoyabea pisze:Pierwszy pokój prerobiłam na pokój starchulców - preniosłam do niego min. syczącego czarno bialego z ostatniego pokoju - chłopak jje z ręki, ale jest po prostu przerażony ;(
akne pisze:Szagaj to absolutnie wyjątkowy kocur pingwin (czarno-biały) z hiszpańską czarną bródką - popatrzcie sami, mnie słów brak.
Siedzi w dziale kotów gotowych do adopcji od dwóch miesięcy chyba, jest przepiękny
ale ja mam słabość do pingwinów, jak widać w fotach w podpisie, więc nie jestem obiektywna
Minus jest taki, że Szagaj się chowa w swoim transporterku, więc potencjalni adoptujący są na wstępie zrażeni brakiem kontaktu z nim.
Szagaj czeka na odpowiedzialny, kochający dom, który sprawi, że się otworzy na stałe, wyjdzie z transporterka (jak widać na razie reaguje na jedzenie). Boi się gwałtownych ruchów, więc dom, w którym byłby jedynakiem, bez innych kotów, byłby ideałem. [edit: Revontulet zna go dłużej i uważa, że inne koty to nie problem - fakt, doskonale z nimi funkcjonuje.]
Dom dla Szagaja musi być bardzo cierpliwy, nie wymagać miziania i łaszenia się już i teraz, tylko cierpliwie czekać na postępy tego przystojniaka.
Revontulet pisze:Dziś był fajny dzień
Nawet Szagaj zrobił mi niespodziankę i po raz pierwszy w sezonie letnim pozwolił się poglaskać
Revontulet pisze:Każda z nas ma jakiegoś szczególnie bliskiego sercu kota.
Mi najbliższy jest Szagaj.
Ten przepiękny dziki dzik dzisiaj postanowił, że już nie chce być dziki.
Barankował, nadstawiał ciałko do głaskania, mruczał, ugniatał podłogę i gadał z nami. Duuuużo gadał
MissJoas pisze:Szagaj nie był taki łaskawy jak wczoraj i nie dał się pogłaskać (może dlatego, że Kingi nie było..), ale na dowód wczorajszych wydarzeń wrzucam (niestety słaby jakościowo) film http://przeklej.org/file/mFxyzk/IMG.4908.MOV
![]()
Revontulet pisze:Niech on już nie wydziwia.
Już raz się przytulał więc nie nabierze mnie, że jest dzikusem![]()
zoyabea pisze:Revontulet pisze:Każda z nas ma jakiegoś szczególnie bliskiego sercu kota.
Mi najbliższy jest Szagaj.
Ten przepiękny dziki dzik dzisiaj postanowił, że już nie chce być dziki.
Barankował, nadstawiał ciałko do głaskania, mruczał, ugniatał podłogę i gadał z nami. Duuuużo gadał
Pamiętam jak go widziałam po raz pierwszy w pokoju posterylkowym.
Ówczesny opiekun powiedział "uważaj - ten to dziki jest - nadaje się tylko do wypuszczenia".
Przykucnełam, spojrzałam... "jaki tam dziki? Ale przerażony na pewno...."
Potem jeszcze epizod jego "teleportacji" (nagłego zniknięcia - jak się okazało zamieszkania w rurze wentylacyjnej)..
I wszyscy że dziki i dziki...
I bardzo bardzo się cieszę, że wreszcie pokazal swoje prawdziwe oblicze!![]()
Dziękuję Wam za okazane serce, które go wyciąga z tego życiowego zakrętu
Revontulet pisze:Plan na najbliższe tygodnie?
Znaleźć dom dla Szagaja przed nadejściem zimy![]()
![]()
![]()
viewtopic.php?f=13&t=157006
meuharia pisze:Szagaj niestety bardzo się bał, ugryzł mnie, kiedy próbowałam go głaskać.![]()
Revontulet pisze:meuharia pisze:Szagaj niestety bardzo się bał, ugryzł mnie, kiedy próbowałam go głaskać.![]()
Właśnie dowiedziałam się, że Kuba ganiał Szagaja celem założenia mu obroży. Nic dziwnego, że się przestraszył.
Kuba-podpadłeś![]()
![]()
Ja się przed nim płaszczę, chodzę na palcach, a Wy urządzacie na niego łapankę. Oj, nieładnie.
A udało Ci się go zeskanować?
kuba.kaczor13 pisze:Witaj.
Po pierwsze primo nie stresowałem Szagaja , tylko skanowałem![]()
Po drugie primo dał się pogłaskać w budce na zewnętrznym wybiegu ,wprawdzie
tylko czubkami palców i bardzo powoli i delikatnie ale jednak dał![]()
( i pogłaskać i zeskanować)
meuharia pisze:Wszystkie koty zostały dokładnie wymiziane, oprócz Szagaja i Fuksa, bo się nie dały.
boniedydy pisze:
Po raz kolejny nie zbliżyłam się nawet do Szagaja, który natychmiast poszedł na wybieg (nie będzie miał w takich warunkach szans na normalną adopcję przez życzliwych ludzi, np. w ramach dokocenia, bo nikt go nie nigdy nie zobaczy; już chyba lepiej, żeby siedział w koszyku lekko przestraszony, może ktoś się nad nim zlituje...).
akne pisze:boniedydy pisze:
Po adopcji Dafne, Zazu nie ma damskiej konkurencji. A Misterem Futerka jest oczywiście Szagaj - nie wiem, jak on to robi będąc tak długo w schronisku. Może częste oglądanie przez ludzi odbiera urodę, dlatego jego futerko jest w nienagannym stanie![]()
Szagaj to jest Kot Nie z Tego Świata. Niechybnie ma pierwiastek Boskości
Nie przypominam sobie innego kota o tak powalającej pingwinowej urodzie.
Rok w schronisku, prawie rok w adopcyjnym, a radzi sobie nieźle i nie zachorował.
Gdyby się nie chował po kątach, to już dawno by miał na etacie swoje własne ludzkie ręce do głaskania.
Chłopak ma plan: czeka cierpliwie na Ten Jeden Jedyny Domek. Pielęgnuje futerko, odżywia się i czeka - i wie, że się doczeka. I nie chce wrócić z adopcji zbyt szybko, więc celowo zniechęca chowaniem się
Revontulet pisze:I&S pisze:
Napiszcie coś o jego chrakterze, to go wrzucę na osiedlowe forum
Szagaj ma swój wątek: viewtopic.php?f=13&t=157006
I ogłoszenie na stronie Palucha: http://www.napaluchu.waw.pl/czekam_na_c ... /011203966
Jakiś czas temu zamieszczałam kilka ogłoszeń w innych portalach, ale odzew był zerowy.
Zbieram się do zrobienia mu wydarzenia. Idzie mi dość opornie, bo..... jestem kompletnie niefacebookowa. ale lada chwila ogarnę się
.
Charakter Szagaja w skrócie - jest przerażony miejscem, w którym się znalazł. Chowa się w koszyku, albo ucieka na wybieg. Jednak zrobił ogromne postępy: rozmawia z nami, uwielbia być głaskany, pięknie ugniata, a nawet zdarza się, że sam przychodzi do znanego sobie człowieka, barankuje i aktywnie domaga się głasków. Zagoniony w kąt podobno potrafi ugryźć i podnieść łapę (choć ja akurat tego nigdy nie widziałam) - czyli trzeba do niego podchodzić z wyczuciem, tak aby nie poczuł się zagrożony.
Powinien trafić do domu spokojnego, doświadczonego i przede wszystkim cierpliwego. Takiego, który zrozumie, że Szagaj potrzebuje trochę czasu, żeby zaufać.
Cudo nie kot!
Młody, piękny, zdrowy. A mimo to już rok czeka na dom.
Revontulet pisze:Przyszli też Państwo specjalnie po Szagaja. Niestety, Szagaj nie wybiegł im na powitanie więc zrezygnowali z niego.
Revontulet pisze:Minęła pierwsza noc Szagaja poza schronem.
I jak myślicie, co się stało?
Szagaj zniknął. Był w łazience i przepadł jak kamień w wodę.
Było już trochę nerwowo, ale na szczęście odkryto jego dziuplę.
Okazało się, że znalazł sobie kryjówkę na okienku pod sufitem (strategiczna miejscówka rezydentki!).
W nocy trochę płakał.
Ale jedzonko i mokre i suche (w schronie nie jadł suchego) zjedzone, kuweta bezbłędnie zaliczona (i jedynka i dwójeczka).
Bardzo dzielny i bardzo mądry kotek.
JolaJ pisze:Bardzo jestem ciekawa jak Szaguś odnajduje się w normalnym mieszkaniu. Czy Ciocia Kinga przewiduje jakieś foteczki?
Revontulet pisze:JolaJ pisze:Bardzo jestem ciekawa jak Szaguś odnajduje się w normalnym mieszkaniu. Czy Ciocia Kinga przewiduje jakieś foteczki?
W przyszłości pewnie tak.
Na razie walczę sama ze sobą i staram się nie gnębić Opiekunki Szagaja telefonami
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], zuzia115 i 21 gości