aannee99 pisze:on mi troszkę przypomina Border Collie

- z tym, że jest niższy zdecydowanie, ale tak mi od razu na myśl przyszło skojarzenie z tą rasą właśnie

Ten pan, który go znalazł też tak pokojarzył.On ma dopiero trzy miesiące, będzie dużym pieskiem.
O tego kolorowego malucha było tylko jedno zapytanie, ale to miałby być pies na podwórko.Nie da rady, to musi być kanapowiec.
Wróciłam spod huty.Nawet fajnie było, to chyba ostatnie ciepłe dni.W domku burasi trzymam czyste miski i pojemniki i jakiś kocur mi je obsikał

Wyjedzone wszystko, a po zamknięciu drzwi słyszałam wewnątrz jakiś hałas, coś tam było, ale się nie ujawniło.Nie sprawdzałam, żeby nie spłoszyć.Przy Sowie mój Duduś to anorektyk

Brzuch wisi jej do ziemi, wygląda jakby nóg nie miała wcale.To dobrze, bezdomne muszą być grube na zimę.Moje dwa czarnuszki przybiegły mi na spotkanie, Strzałka i Jadzia.Musiałam wymiziać, bo się tego domagały.Był też krówek Rysio i czarny Bambo, brat Lolusia, ale jego Strzałka coś bardzo przegania.Koty były nieco zdenerwowane, bo pojawiła się ruda sunia.Ostrożna, ale już wącha moją rękę.Dotknąć się nie da.Nie była bardzo głodna, gotowanymi kośćmi kulinarnymi się nie zainteresowała, ale zjadła pojemnik psiej kiełbasy ze słoniną.Na pewno nie będzie głodna.Zostawiam jedzenie w kilku pojemnikach, aby każdy z psów mógł coś zjeść, one walczą o jedzenie, zwłaszcza Borys i rudy pies ( z dużym prawdopodobieństwem syn suni).Jutro pojadę znowu, oczywiście.Aha, po drodze nakarmiłam jakieś bure coś, ładne, ale płochliwe.Naprawdę na terenie huty kotów setki, słowo daję.Schronienie mają, ale z jedzeniem już gorzej.Z bezpieczeństwem też, bo ładowarki, samochody, psy i dzikie zwierzęta wokół.
Sowa

Sunia

Bure coś

Trochę przeraża mnie jedno.Usłyszałam kiedyś, że człowiek na starość przestaje się wstydzić.I chyba już do tego doszłam.Nie wstydzę się, że jadę jak złomiarz, czy zbieracz makulatury na brudnym rowerze w rozwalających się butach, często spodnie mam upaprane rosołem albo śmietaną.Kurtkę obślini mi Kenzo, ręce śmierdzą mi psią karmą...itd.A jak jest deszcz, albo mróz to już szkoda gadać.Znajomy mnie kiedyś nie poznał

Nienawidzę krojenia nerek, pakowania tego wszystkiego, jazdy w paskudną pogodę, ale kiedy już wracam, pomyję brudne słoiki i siadam do komputera, aby coś napisać i ewentualnie wkleić zdjęcia to jestem przeszczęśliwa.
Lewentarz , jak mówił Pawlak nakarmiony, w brzuszkach pełno, to fantastyczne uczucie.Howgh!