Szczypiorki też nie chcą nic, żadnych przysmaków, poduszeczek, chrupek przysmakowych. Nic. Czego ja już nie próbowałam. Skończyło się na bezopecie, który Femcia zlizuje bardzo chętnie. Pozostałe po prostu dostają do pychola i koniec dyskusji. Stosuję rozwiązania siłowe
Dzisiaj miałam okazję do potężnego wzruszenia. Poryczałam się.
W drodze do pracy, w Zgierzu, zatrzymałam się na wymianę kół. Jak wjeżdżałam na posesję, zaraz obok, w parku, zobaczyłam z daleka pięknego psa leżącego na trawie. Po wymianie wyjechałam z posesji, zatrzymałam samochód na awaryjnych i poszłam do psiaka, który okazał się suką. Udało mi się do niej podejść na odległość dwóch metrów, ale bardziej nie mogłam się zbliżyć, bo ona się gwałtownie odsuwała, a obok jest ruchliwa ulica. Bałam się, że tam wybiegnie.
Wyraźnie suka nie życzyła sobie mojej obecności i miałam nieodparte wrażenie, że ona się czuje u siebie. Nawet powarkiwała na mnie i poszczekiwała, gdy byłam najbliżej.
Odpuściłam z zamiarem zadziałania w ciągu dnia i zorganizowania dla niej pomocy.
Gdy odchodziłam, doszła do mnie starsza pani. Powiedziała, że ta suka tu mieszka, nie pozwala do siebie dojść nikomu. Latem urodziła maluchy, ta pani była jedną z osób, które "rozebrały" szczenięta do domów. Suka wtedy została złapana przez służby miejskie i wywieziona do schronu (starsza pani mówiła o psim sierocińcu). Tam została wysterylizowana, ale zwiała. Podobno trzykrotnie. Teraz suka w znacznym oddaleniu od ulicy, w krzakach parkowych ma budę z sianem. Codziennie dostaje jeść od pobliskiego restauratora. W tym sensie jest bezpieczna. Budę pokazali mi panowie ze służb miejskich, którzy tam robili jesienne porządki na trawniku.
Ale żadnemu człowiekowi suka nie chce pozwolić na zbliżenie. Nie jest dzika, bo chociaż na mnie powarkiwała i poszczekiwała, nie była to zapowiedź agresji, a tylko chęć odgonienia mnie. Nie chce po prostu żyć z człowiekiem.
Spłakałam się, gdy już wsiadłam do samochodu. Dlaczego? Że społeczeństwo się zmienia i taki pies nie jest już obiektem agresji, ale przeciwnie, ludzie się troszczą, skrzykują, żeby obcemu psu pomóc.
Tak myślę, że gdybyśmy tylko zwierząt nie krzywdzili, pozwolili działać takim zwykłym ludziom dobrego serca, los zwierząt byłby nieporównanie lepszy.
Mam na budowie za domem styropian, na pewno panowie mają też coś do jego przytwierdzenia. Jutro wezmę kilka większych kawałków i pojadę do Zgierza. Może uda się docieplić budę. Ze styropianem żadne mrozy nie byłyby już dla suki uciążliwe.
Gdy weszłam dzisiaj po pracy do domu miałam wrażenie, że jakiemuś kotku ktoś właśnie zdziera skórę z grzbietu. Taki był wrzask. To Bąble ze swojego więźnia darły się o żarcie.

Zaczęłam więc od karmienia drobiazgu. Potem Szczypiorki i Debi, a potem - jak co dzień - odkurzanie. A już po wszystkim wypuściłam Bąble do mieszkania. Niech sobie wieczorem pobiegają. Na noc i na czas wyjazdów do pracy jeszcze je zamykam. Nie ufam Szczypiorkom. Debi ze swoją spontaniczną radością też nie pomaga

Felut posykiwał na Czarnucha jednocześnie bojaźliwie obwąchując jego futerko. Burek jakoś zupełnie bez emocji zareagował na widok malucha. Będzie dobrze.
Dziewczynka bała się zejść na dół. Odważyła się tylko do połowy schodów.
Odebrałam dzisiaj zamówienie z zooplusa. Absolutny hicior:
http://www.zooplus.pl/shop/koty/zabawki ... tka/345618zwariowały wszystkie, także maluchy. Przytulają się do tych piłeczek, tarzają się, ślinią się

Wariactwo.