Szalony Kot pisze:A on miał robione testy FIV i FelV?

nie, nie był testowany
myslałam o tym przy ewentualnym ciachaniu bo przeciez on schodził ze strachu, teraz jest spokojniejszy ale wetka do tej pory bała się robic cokolwiek poza tym koniecznym
no i jeszcze tzw. dysponowanie srodkami ...
Ventrue1 pisze:Kinnia- ten kot dobrze wie ze to co robisz robisz aby poczuł się lepiej, aby miał co jeść... Nie posądzaj kota o nienawiść bo na pewno jest ci wdzięczny na swój koci sposób.
Pociesz się że ja ze świerzbowcem usznym u niby domowego kota męczyłam się z przerwami 3 miesiące...
ja nie posądzam go o nienawiść .... ja wiem, ze on mnie nienawidzi ... i w sumie nie dziwie się
od 16 czerwca tydzień w tydzień, w każdy wtorek - transporter - samochód- lecznica - kuje w tyłek, bok, łapę, wszędzie bo pokuty cały jak cedzak, po kilka na raz, przez wiele tygodni ... czyszczenie ropy w uszach na karku, boku, płukanie, smarowanie ..... biegunki po lekach, biegunki bez leków, znów zastrzyki, znów czyszczenie, wyjmowanie z uszu martwej tkanki, płukanie, smarowanie, ..... i tak w koło
z uszami on wie, że to co robimy daje ulgę, sam podstawia główkę, nie boi się już ...
i swiatełko w tunelu - to juz koniec, za chwilkę będzie zdrowy, juz za moment i ..
potem grzyb ..... koszmar u znikomo obsługiwalnego kota, do tego tylko przez jedną osobę
grzyb, który rozprzestrzeniał się w tempie atomowym ....
w końcu przycichł, było lepiej ..... i co ?
znów?
po 6 miesiącach doleczamy stan zapalny, to juz prawie meta, nawet futerko na zewnątrz odrosło - a miało byc łyso
a grzyb znów atakuje ....
to znak, że z odpornoscia mamy kłopoty
co jeszcze wylezie, co jeszcze będzie dręczyc tego kocurka?

oczywiści ropucha znów nie działa
