Olat pisze:Oj tam, oj tam

Nie ma przeszkód, żeby tymczasy nie mogły być nazywane Szczypiorkami

są przeszkody
żadnych oznak zadomowienia
żadne Szczypiorki
żadnych imion
Duszek686 pisze:A ja je widziałam naocznie
ładniejsze niż na fotkach

widziałaś je obsrane czy już wymyte przez CC?
mimbla64 pisze:Tymczasowe Szczypiorki bardzo ładne.
Czarnulek wygląda na większego.
masz rację
czarnuszek jest większy i potężniejszy
zupełnie nie wiem, jakim cudem one się ze sobą zetknęły
Bąble świetnie poczuły się w pokoju. Mają przede wszystkim światło dzienne i to dużo, bo to najbardziej nasłoneczniony pokój w moim domu. Załatwiają się ślicznie do kuwety, a w dodatku po całym dniu poza kuwetą znalazłam tylko kilka ziarenek żwirku. Takie są grzeczne Bąbelki. Kupa jest przepiękna, ale... gdyby maluchy nie były zamykane, w życiu nie uwierzyłabym, że trzy-czteromiesięczny kot jest w stanie wyprodukować klocka takiej wielkości.
Dzisiaj po powrocie z pracy szybko nakarmiłam Debi i Szczypiorki, posprzątałam dom, zjadłam kolację i poszłam z napitkiem i książką posiedzieć u Bąbli. Trochę się obawiałam, że zostawione cały czas same sobie w większym pokoju, przestaną reagować na mnie pozytywnie i zwyczajnie zdziczeją. Pamiętam swoje doświadczenia sprzed kilku lat, jak miałam w pokoju w pracy dwa mioty smarków i za chińskiego boga nie mogłam ich oswoić, bo zajmowały się same sobą i do niczego mnie nie potrzebowały.
Dałam im jeść, rozsiadłam się w fotelu i kolejno próbowałam brać je na kolana i głaskać. Owszem, traktorki słychać było chyba na dole, ale Bąbelki siedzieć na rękach nie chciały. Nie wyrywały się jakoś histerycznie, ale zdecydowanie kierunek odwrót.
Ok, nic na siłę. Postanowiłam, że będę je oswajać swoją obecnością, przyzwyczajać, że tu jestem i nie stanowię zagrożenia. Otworzyłam książkę i przestałam na nie zwracać uwagę. I co? Najpierw czarnuszek wdrapał się na kolana i zmusił do zainteresowania sobą. Nie było mowy, żebym choćby na chwilę przestała go głaskać, międlić futerko. Zbarankował mnie na wszystkie sposoby. Potem, gdy zszedł, weszła dziewczynka. I historia się powtórzyła. A potem dołączył czarnuszek i w efekcie oboje przykleili mi się do brzucha. I tak sobie siedzieliśmy, one mruczały, a ja czułam, że jeszcze moment i po prostu zasnę.

To są takie cudne stworzenia. Czarnuch kilka razy stanął mi na brzuchu pysiem w moim kierunku i dłuugo mi się przyglądał swoimi oczkami jak węgielki.
A potem wyszłam i przed drzwiami zobaczyłam orszak oczekująco-powitalny: Debi, Burek, Felut. I cała trójka natychmiast chciała dostać się do pokoju.
Ile trwa wylęganie grzyba? Bo właściwie tylko to mnie powstrzymuje przed wypuszczeniem Bąbli do kotów.