Ewa L. pisze:Doberek Zuziu!
Miłego dzionka!

Witajcie Dziewczyny
kuba.kaczor13 pisze:Perełkowo pozdrawia serdecznie w deszczowy czwartek
Witamy serdecznie Gospodynię Perełkowa i dziękujemy za życzonka!
Dzionek się zapowiada ładnie, chociaż pogoda jest gorsza niż wczoraj i przed, ale w domciu mamy święto
Dzisiaj mija rok, gdy do naszej chałupki wprowadził się Pan Ramboliński.
Malutki, z potłuczonymi łapusiami, cały opuchnięty, wielkim brzuszkiem, brzydką szorstką sierścią, z wyrwanym ogonem i pięknymi ślipkami




Płakał i gadał, na przemian.
Gdy wzięłam go na ręce, pomyślałam, że dopadł go duży pies i z taką wersją pojechaliśmy do weta.
Wet miał inną.
Twierdził, że takie obrażenia mogły być spowodowane przez grzanie się kota pod maską samochodu, tak czy inaczej Kocio bardzo cierpiał.
Wet zajął się nim troskliwie, najpierw trzeba było opanować stan zapalny, więc była seria zastrzyków, które Rambuś przyjmował z pokorą, potem gdy stanął jako-tako na łapki trzeba było amputować ogon. Ogonek usychał...został ucięty bardzo wysoko. I ten zabiegł zniósł dzielnie.
Kocurek na szczęście nie miał żadnych poważnych obrażeń wewnętrznych.
Była też rehabilitacja w moim wykonaniu
Na początku kotek "gubił" koopy i siu.Trwało to długo, pomimo, że wet podawał mu dodatkowo jakieś leki, które miały pomóc rozwiązać ten problem.
Trzeba było Rambusia ciaglę myć, masował, szczypać łapcie
Przeżyliśmy...
Potem przyszła kolej na zabieg...
Kastrację też przeżyliśmy, chociaż to ja bardziej panikowałam niż nasz dzielny Rambo
Po tym Rambuś zaczął coraz częściej korzystać z kuwet, zaczął się bardziej "pilnować", ale moczenie się w czasie snu i tylko snu pozostało...
No i sypnęłam Rambuśka....
Tak, to kotek specjalnej troski, ale prosił, żebym o tym nie pisała
Z tym problemem sobie radzimy wspaniale:)
Moje przyjaciółki wiedzą, że chętnie przyjmuję "prezenty" dla niego, a więc gdy któraś wpada, to najczęściej z "jaśkiem" za 3,99 z
oszołomka - taki jasiek zamiast ciasteczek do kawy

robi za materacyk w rambusiowym koszyku
Na ten materacyk układam podkład i w ten sposób Rambuś ma co wieczór czystą pościel do spania
Ale to są małe kłopoty, troszkę większy problem to próby bicia biedulka przez panny Niedotykalską i Histeryczkę.
Obie na niego polują, Kropce jak się nie uda trzepnąć go z plaskacza to chociaż go opluje...
Na szczęście zdarza się to rzadko, ja jestem cały czas na "dużurze", 24 na dobę, pilnuje, pilnuję, pilnuję:)
Rambuś miał też zmienić dom...
Koleżanka zakochała się w jego urokliwych oczkach, bardzo go chciała...
Wiem, że kociak miałby tam raj, miał być jedynakiem, kotem niewychodzącym
Ale co ja bym bez niego robiła, a on, co by zrobił bez swojego jamnisia?


Pewnie by tęsknił, a poza tym miał mieszkać w bloku.
A to by mu się zupełnie nie spodobało, kotuś nie jest "kotkiem pokojowym"
I tu mam kolejny problem.
Rambuś w chałupce usiedzi co najwyżej z godzinę...potem jest skakanie po oknach, bieganie do drzwi, miałkolenie i rozpacz, bo tam za drzwiami jest wielki świat...
Latem nie problem, mam drzwi otwarte na okrągło, ale od jesieni do wiosny...
Rambuś jest bardzo ruchliwy, taki co to wszędzie go pełno, nawet bywał na dachu altany, a co!

Teraz już spoważniał, o wycieczkach na dach zapomniał, ale o "urywaniu" się na chwilę z ogrodu pamięta cały czas
Na szczęście wyrywa się już tylko raz dziennie...
Nie ma możliwości zamknięcia go w domu.
Ma swój apartament i swoją sypialnię
Apartament dzieli ze mną, bo pozwoliłam sobie zrobić tam małą pracownię, zaś w sypialni sypia sam....
To jest kot, który ma łazika w sobie i na dokładkę łowny

często przynosi do domciu myszy z łąki sąsiada na przeciwko domu.
Oczywiście stworzenia są żywe, mąż je odbiera i w całosci odnosi sąsiadowi
Nie wiem jak długo ten proceder będzie trwał, na razie ani Rambo ani mąż nie stracili jeszcze cierpliwości w tym temacie.
Dla mnie to jest dziwne, bo pozostała kocia rodzina nie wychodzi z ogrodu na zewnątrz, a Pan Pers nawet nie był pod bramą, chociaż jest z nami już 11 rok.
Dzisiaj kocurek i jamniś to kumple na śmierć i życie, a Ramboliński to śliczny, mądry kociak i BARDZO GADATLIWA przylepa, choć w tak krótkim życiu tyle przeszedł...


Tak ciężko jest zrobić Cudaczkowi dobrą fotkę, on się ciągle gdzieś śpieszy:)