No, dzisiaj sie dodzwonilem do dr Hildebranda, bardzo polecanego i w ogole, we wtorek bedzie konsultacja. Jak on nic nie wymysli, to juz chyba nikt.
Poki co Mopik wrocil do sterydow i nie da sie ukryc, apetetyt lepszy, dwa siurki w kuwecie.
Z tym olejem to juz troszke sie obawiam - nakupowalem zylion suplementow, na ktore Pan Kot wypina sie ogolnie (poza spirulina), albo wrecz reaguje odraza (olej z lososia chocby - a mam tego pol litra). poszukam moze gdzies jakiejs malej buteleczki czy probki i zobacze.
BTW: wczoraj sie usmialem.

Zona lezy w lozku i oglada sobie katalog z hotelami, do ktorych ew. pojedziemy, no i - co tu kryc - klapie paszcza, jak to kobieta. Kot spi jej w nogach - a raczej usiluje, bo lypie na nia co czas jakis, a trzeba przyznac ze Mopik z niejasnych powodow nie lubi jak moja zona duzo mowi, reaguje na to agresja (moja teoria - czuje sie po prostu zdominowany natlokiem dzwiekow, z ktorych stara sie wylowic jakies tony sugerujace czy to jest atak, pieszczota itd i w koncu szlag go trafia). Wiec np. gdy dlugo mowi przez telefon, to kot po jakims czasie zaczyna ze zloscia skakac z pazurami na jej noge.
Ale do rzeczy. Kot wstaje, idzie wyraznie wsciekly, patrzac spode lba (ale naprawde tak po bandycku) idzie po koldrze, dochodzi do zony, patrzy na nia ciezkim wzrokiem i wydobywa z siebie raczej szczekniecie niz miaukniecie - takie urwane i rozzloszczone "bueeek!", po czym odwraca sie i ostentacyjnie idze na moja strone lozka, gdzie sie uwala tylkiem w jej strone.
Mam wrazenie, ze w kocim jezyku bylo to bardzo dobitnie wyrazona prosba "czy mozesz w koncu zamknac paszcze i dac mi spac"? Albo po prostu "zamknij dziob!".
