Ależ miałam dzisiaj dzień... Czuję jakby mnie coś brało. Ręce z ołowiu, palce zgrabiałe, głowa pulsuje, kręgosłup boli... Przez cały dzień, kilka godzin! szyłam jedną maskotkę. Która mi nie wyszła
więc postanowiłam użyć już wcześniej zrobioną, tylko zmienić jej wypełnienie. I ją zaciągnęłam... 
w ogóle cały czas mi igła z rąk leciała, nitka się plątała, guziki uciekały. Komedia. Czarna. W efekcie przerobiłam porzucony wcześniej projekt i jakoś to wyszło.Kaj przez pół dnia nosił swojego "żyrafka", przez drugie pół Go nie odnotowałam, czyli był zwyczajnie grzeczny.
nie o tej przytulance mowa powyżej
ta się całkiem udała i można ją zdobyć wchodząc na bazarek 
Idę sobie zrobić jakiś obiad, bo zdaje się, że o tym mi się zapomniało
co za dzień.
.
W moim rodzinnym domu nigdy nic z niej nie robiono. Ale już wiem: placki dyniowe = porażka (jakiś zakalec wyszedł! ale to może wina mojej pół-patelni...), zupa krem stoi w lodówce i czeka aż się odważę spróbować (pikantna cholera wyszła) i nawet sobie nie wyobrażacie ILE przepisów jest w sieci na taką prostą z pozoru potrawę! tak że więc... skorzystałam z każdego po kolei i wymieszałam w jednym garnku 
i jeszcze mi kawał dyni został (wymyślam coby można było z niego zrobić 
). Znalazłam przepis na deser dynia w imbirze, czy coś w ten deseń.
