Marcin poświęcił całe popołudnie, ale udało Mu się przywrócić w sprzęcie wszystkie funkcje.
Marcinie ogromnie Ci dziękuję, wielkie podziękowanie i dla Oli za wyrozumiałość

Po południu Mobilek zjadł z resztą maluchów mięso.
Trochę śpi, trochę sobie chodzi, a nawet wskakuje na spore wysokości.
Jednak nie jest to na razie taki Mobil jak wcześniej, jest dużo spokojniejszy, smutniejszy i słabszy.
I oddech znowu ma głośniejszy, bardziej chrapliwy.
Udało mi się podać mu i antybiotyk i syrop.
Zobaczymy jak minie noc.
A u nas od wczorajszego południa mieszkają maluchy z Jokotowej kociarni.
Siódemka grzybków zajmuje dwie klatki: w pokoju są tzrej chłopcy i najmniejsza bura dziewczynka (to ci bardziej mili i mruczący), a w kuchni mamy trzy panienki ciut bardziej wystraszone i posykujące.
Towarzystwo zostało zważone, skróciliśmy pazurki, wszyscy pięknie korzystają z krytych kuwet i z apetytem jedzą suche i mokre.
Po początkowym strachu teraz już właściwie wszyscy z przyjemnością dają się głaskać, drapać i baaardzo szybko nadstawiają brzuszki, łepki i grzbieciki i włączają motorki.
Staram się jak najczęściej otwierać klatki żeby choć chwilę pogłaskać każdego maleńtaska, poprzytulać i dużo do nich mówię -już widzę, ze przynosi to dobre rezultaty.
Mam nadzieję, że maluchy szybko będą mogły biegać z resztą stadka -zobaczymy.