» Nie paź 20, 2013 13:57
Re: DT u Hani, czyli nasze Felviki+ reszta...fotki s.46,48
no więc tak:
o 9,20 lekarz stwierdził zgon, serce nie biło, a kot nie oddychał.
Dowiedziałam sie o tym przed 10.
W lecznicy byliśmy o 10,30 dopełniliśmy wszystkich formalności i poszliśmy zabrać ciałko Mobilka.
Leżał cały czas w inkubatorze (tam umarł), ale jak podchodziliśmy, to czarny kotek który był w środku ruszył główką.
My więc do weta, że to nie ten kot, bo przyjechaliśmy po zwłoki, a ten przecież żyje.
I zaczęła się jazda, sprawdzanie czy nikt kota nie wyjął i nie włożył innego, poprosiłam nawet o sprawdzenie nr czipa.
Mobil ożył.
Nie wiadomo jak długo był w śmierci klinicznej i jakie będą tego konsekwencje, ale na tu i teraz żyje.
Przejechaliśmy się do B, żeby nasz wet dokładnie małego obejrzał.
Płuca są raczej kiepskie, kot bardzo słaby, ale na razie oddycha prawie dobrze.
Nafaszerowano Mobilka zastrzykami, my mamy podawać antybiotyk.
W domu jakoś wyszedł z kontenerka sam, ale potem już nie dał rady utrzymać się na łapach.
Zwymiotował.
Teraz leży już w prawie normalnej pozycji na dywaniku pod balkonem.
Ja się nie cieszę, bo w każdej chwili spodziewam się pogorszenia.
Wg opinii weta płuca Mobilka to taka bomba z opóźnionym zapłonem, która i tak kiedyś wybuchnie.
Na razie jesteśmy razem.
Najbardziej teraz się boję, żeby nagle nie zaczął się dusić i żebyśmy wtedy zdążyli mu pomóc, żeby nie cierpiał.