Uprzejmie donoszę , że hycel ze mnie taki jak z koziej d..ki trąbka. 
Przedwczoraj jak wiadomo nici z łapanki - żaden kot się nie zjawił.
Nawet pół kota.
Klatka tak przedwczoraj jak i wczoraj stała sobie galantnie , ja za sznurkowego robię
bo 3 wejść mają tam - w czeluść żarciem napakowaną :

Wczoraj po półtorej godziny stania na warcie (swoją drogą w wojsku nie byłam, ale już wiem co taki żołnierz czuje )
o mało co na widok cienia, nie zadarłam się : stój kto idzie bo będę strzelać

.
Nie no żartuję

kotka przeszła nieopodal przyglądając mi się - rozluźniłam się jak najbardziej i hajda myśleć
o niebieskich migdałach, ażeby nie wyczuła , że ja coś niecnego knuję.

Kotka obeszła mnie jak nigdy takim szeeerooookim łukiem, popatrzyła z pogardą wielką w stylu : "aleś ty guuupja jest
no , no... "

Następnie udała się w kierunku przez moment wiadomym , później zapadła się w ciemności pod ziemię i tyle ją widziałam.
Młodych w ogóle z nią nie było.
Zostawiłam nawet klatkę na 20 minut samą - odchodząć tak z 500 metrów, żeby sprawdzić czy wejdą i zjedzą to co w środku.
Takiego wała .
Wycyganiłam klatkę więc do przyszłej soboty - termin ostateczny, mam nadzieję , że zdąrzę złapać te małe duperszwance
wraz z matką przed lisami.
Mamuśka zresztą to spryciura z niej taka , że hej . Małe widać po niej charakterek mają i robią mnie jak chcą.

Mam godnego przeciwnika.
Już teraz widzę , że prawda to chyba , że kotki są o wiele cwańsze, wyjątki są oczywiście - patrz 007 nasz dworzowy , ale
ten już za TM .
Yoko w domu Borysa owinęła w okół pazurka w try miga.
Ta Bura to by go chyba podobnie robiła w tzw. "bambuko" kiedy by chciała.
Na razie póki co mnie gra na nosie .

Z tego wszystkiego wczoraj jak odchodziłam to rozwaliła mi się tam cała buteleczka z walerianą . Szkła pozbierałam.
No ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Może ...

dziś jak skończę bazarek popróbuję na nowo zabawy w hycla - może akurat zastanę trzy naćpane koty i pójdzie łatwo.
Odczytam im ich prawa , zapakuję do klatki i "koniec balu panno Lalu" . .gif)